sobota, 3 września 2016

Rozdział 11 Nieoczekiwana akcja

Moje stopy ledwo dotykały ziemi. Wzięłam głęboki wdech. Uścisk pierwotnej na mojej bluzce był silny. Nie miałam szans na wyrwanie się. Byłam za słaba.
Mów co ma wspólnego z tobą Peter Clarke! – Rozkazała, podnosząc mnie jeszcze wyżej.
Nie znam go – wybełkotałam próbując zachować spokój. Bałam się strasznie. W oczach wampirzycy gościł gniew.
Kłamiesz! – Krzyknęła potrząsając mną. Zamknęłam oczy, zaciskając je mocno. Przeklinałam siebie za to, że musiałam akurat przyjść w tym momencie.
W pomieszczeniu zaczęły latać rzeczy. Rebekah zdezorientowana wypuściła mnie. Padłam na ziemię. Przestraszona nie mogłam się ruszyć, ale w jakimś stopniu gniew we mnie narastał.
Ja nie kłamię! – Odkrzyknęłam i machnęłam ręką. Nie wiedziałam, że zwykły gest może zrobić krzywdę pierwotnej. Padła na ziemię z krzykiem, łapiąc się za głowę.
Przestań – czytałam z jej ust, ale nie mogłam tego zrobić. Złość, która we mnie buzowała powodowała, że jeszcze bardziej pragnęłam jej cierpienia. Chciałam jej krzywdy.
Amber przestań! – Po pomieszczeniu rozległ się karcący głos Klausa. Odwróciłam na moment wzrok. Był on mętny.
Nie – odparłam wskazując drugą ręką na hybrydę. Momentalnie odsunął się do tyłu.
Zabijesz ją – rzekł stanowczo, chociaż dobrze wiedział, że to niemożliwe. Nie da się zabić pierwotnego niczym innym tylko kołkiem z białego dębu, a on jest niemal nie osiągalny. Zacisnęłam dłoń w pięść. Upadł nie mogąc się podnieść.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam napływającą złość nad którą nie umiałam zapanować. W efekcie powaliłam dwóch Mikaelsonów. Mocą, która nie wiem skąd się wzięła.
Nagle coś zabłysło przed moimi oczami. Upadłam na kolana z krzykiem, trąc jak najmocniej oczy. Miałam wrażenie, że zaraz spłoną. Na podłogę spadło parę kropel krwi. Poczułam czyjąś rękę na ramionach, która delikatnie złapała za moje dłonie i oderwała je od czerwonych oczu. Był to Elijah. Kucając wpatrywał się we mnie tak, jak pierwszego dnia gdy go zobaczyłam. Wyciągnął z marynarki chusteczkę i podał mi ją. Drżącą dłonią wytarłam zastygającą krew.
Zanieś Rebeke do drugiego pokoju – rozkazał blondynowi, kierując swój wzrok ku nieprzytomnej siostrze. Jej ciało leżało skulone.
Hybryda, który stał za pierwotnym bez słowa podszedł do blondynki i wziął ją na ręce. Jej ciało zwisało bezwładnie. Serce ścisnęło mi się na ten widok. To nie możliwe bym mogła kogoś skrzywdzić. Przetarłam dłonią łzy spływające po policzku.
Nie chciałam jej skrzywdzić – wyjąkałam, wlepiając wzrok w podłogę. Roztargniona, przyglądałam się swoim dłoniom.
Nic jej nie będzie – zapewnił pomagając mi wstać. Wiedziałam, że próbował mnie pocieszyć. Przytrzymać na duchu.
Muszę porozmawiać z Sophie, albo z kimkolwiek. Trzeba to jakoś wyjaśnić, bo da się to zrobić, prawda? Powiedź, że tak! – Mówiłam szybko i niewyraźnie. Byłam zdenerwowana. Coś takiego nie powinno się wydarzyć.
Powinnaś się położyć – powiedział łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na niego mrużąc oczy.
Nie będę znowu leżeć! Nie możecie przywiązać mnie do łóżka! – Krzyknęłam, wyrywając mu się, a po pomieszczeniu przeszedł znowu lekki wstrząs. – \ Idę do Sophie czy ci się to podoba czy nie.
Jesteś tego pewna? – Zapytał upewniając się. Wiedziałam, że nie chce mnie puścić. Najchętniej zamknąłby mnie w pokoju i nigdy nie wypuszczał.
Nie widzę innego wyjścia Elijah – wyznałam, rozkładając bezradnie ręce. Wampir milczał. – Wiedziałam – westchnęłam i ruszyłam w stronę drzwi. Pierwotny zatrzymał mnie w półkroku.
Pójdę z tobą – rzucił, nie pozwalając mi się sprzeciwić.

***

Blondyn niecierpliwie chodził po pokoju, czekając aż jego siostra się obudzi. Trwało to bardzo długo. Z każdą minutą przychodziła mu myśl, że może się już nigdy nie obudzić. Za każdym razem szybko pozbywał się jej z głowy. Rebekah poruszyła się lekko. Klaus stanął i spojrzał na ciało blondynki. Pierwotna gwałtownie otworzyła oczy i usiadła na łóżku.
Co się stało? – Spytała zdezorientowana. Czuła jakby ktoś zresetował jej pamięć. Miała pustkę w głowie.
Miło, że pytasz – odparł sucho. – O to samo z chęcią chciałbym cię zapytać – dodał marszcząc ponuro brwi. Był zły na nią. Chętnie wyrwałby dla niej serce, ale przez fakt, że ją kocha nie był w stanie tego zrobić.
Miałam własne powody – rzuciła obojętnie, siadając na brzegu łóżka. Jednak bała się trochę swojego brata. Był nieobliczalny.
Będziesz milczeć kiedy zasztyletuje cię – ostrzegł marszcząc czoło.
Nie możesz mnie zastraszać, Nik – stwierdziła krzyżując ręce na piersi. Obserwowała go. Każdy jego ruch analizowała bardzo dokładnie.
Ja mogę wszystko – szepnął. Pierwotna przewróciła oczami.
Dobra – odparła i w wampirzym tempie znalazła się przy swoim bracie. – Jeśli na prawdę chcesz wiedzieć dlaczego to zrobiłam to ci powiem.
Świetnie! Zamieniam się w słuch – zironizował. Rebekah miała już go dość. Z chęcią wyznałaby mu najgorszą prawdę za to by ją zostawił w spokoju.
Zrobiłam to, bo... – zawahała się na moment. Co jeśli popełnia teraz wielki błąd za który będzie żałować?
Nie mam całego dnia Bekah – ponaglił ją zniecierpliwiony. Wampirzyca westchnęła. Raz się żyje.
Sądzę, że ona ci się podoba – wyznała szybko dodając – oraz myślę, że coś ukrywa i to ma związek z tym czarodziejem.
Blondyn złapał ją i przyszpilił do ściany. Zamknęła gwałtownie oczy, po czym otworzyła je powoli. Na twarzy jej brata gościła gniew. Wiedziała, że z chęcią zrobiłby dla niej krzywdę.
Powinnaś najpierw trochę pomyśleć, a potem rzucać takie oskarżenia – pouczył ją mocniej zaciskając dłoń na jej szyi. Wampirzyca próbowała wyrwać się z uścisku brata, lecz nadaremnie. Syknęła coś pod nosem.
I co teraz mi zrobisz? – Zagadnęła, wysuwając ostre jak brzytwa kły. Nie mogła pokazać, że jest słabsza od niego.
To co uznam za słuszne – odpowiedział i wyjął z tylnej kieszeni ostrze. – Przykro mi, że to tak musi się skończyć – szepnął i zamachnął się by wbić w jej ciało sztylet.
Niklaus przestań! – Rozległ się męski głos, dochodzący ze strony drzwi. Ręka niebieskookiego zastygła milimetry przed ciałem Rebekhi. – Nie rób czegoś, co później będziesz żałować.
Klaus odwrócił się. W drzwiach stał Elijah. Blondyn uśmiechnął się niemrawo.
Co za miła niespodzianka – odparł puszczając swoją siostrę. – Kolejny raz nasz kochany brat ratuje ci skórę – stwierdził z ironią. – Masz wyczucie czasu - zwrócił się tym razem w stronę bruneta.
Są sprawy o które musimy ze sobą pomówić – wyznał, wchodząc w głąb pomieszczenia. Klaus kiwnął głową.
Najpierw powiesz mi gdzie jest Amber? – Rozkazał, gestem ręki każąc dla blondynki wyjść. Pierwotna spiorunowała go wzrokiem, po czym w mgnieniu oka znikła z pokoju.
Jest w dobrych rękach – zapewnił. – Rozmawia z czarownicą.

***

Marcel siedział w swoim pokoju, wlepiając wzrok w rozjaśnione okno. Numer z listem był imponujący, ale mało brakowało by Klaus zaczął coś podejrzewać. Wampir nie chciał mu się narażać, ale wiedział, że nie ma innego wyjścia. Osoba dla której pracował była silniejsza od pierwotnego i to jej najbardziej bał się Gerard. Wtedy myślał tylko o Davinie dla której robił to wszystko. Chciał by była szczęśliwa i inne rzeczy się nie liczyły.
Na korytarzu rozległ się cichy głos kroków. Domyślał się, że ktoś idzie do niego z nowymi wieściami. Zaczynał się już niecierpliwić.
- Wiem, że czarownica uciekła ze szpitala – odezwał się nim jego sługa zdążył zamknąć za sobą drzwi. Nie miał ochoty nawet na niego spojrzeć.
Nie przyszedłem tutaj by ci o tym mówić. Przyszedłem, bo miałeś rację – wyznał zamykając za sobą drzwi. Mulat wstał i podszedł do niego.
Co masz na myśli Diego? – Spytał mrużąc oczy. Nie lubił bawić się w zgadywanki.
Pierwotni. To oni pomagają czarownicom.
Marcel zrobił poważną minę. Czuł, że Klaus coś ukrywał. Wystarczył mu fakt, że znał tą małolatę, która zamknęli w szpitalu.
Tak jak kazałeś Daniel obserwował dom Mikaelsonów. Widział ją w pobliskim lesie, ale nie tylko ją. Rebekah Mikaelson także wróciła do Nowego Orleanu.
Gerard prawie niezauważalnie uśmiechnął się pod nosem. Trudno było mu zapomnieć o swojej starej miłości. Odwrócił się od Diego i wrócił z powrotem na miejsce.
Są też wieści od Daviny. W domu pierwotnych ktoś rzucił silny czar.
Mulat oparł dłonie o splątane dłonie. Wszystko układało się w logiczną całość. Nie po raz pierwszy rodzina pierwotnych skrywa przed nim tajemnice. On też nie mówi im i wszystkim.
W takim razie niedługo trzeba będzie złożyć komuś miłą wizytę – stwierdził z uśmiechem, spoglądając na wampira, który mimowolnie wysunął swoje ostre kły.
-----------------------------------------------------------------------------
Jest w końcu oczekiwany rozdział. Zaczął się rok szkolny, co za tym idzie nowa szkoła, lekcje i dużo nauki. Zrobiłam sobie wakacje od pisania. Musiałam zebrać nowe myśli, a ich jest naprawdę dużo. Na Katalogu Opowiadań o Wampirach pojawił się wywiad ze mną. Chętnych zapraszam na przeczytanie jego. Jak dl mnie jest bardzo ciekawy. Do następnego! :)

4 komentarze:

  1. Oby tylko nic nie stało się Klausowi co to za moc,którą dysponuje Amber i kto nią kieruje co knuje Rebeca i jak silny jest ten nad kim jest Marcel pozdrawiam wywiad bardzo ciekawy pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Klaus mógł zasztyletować blondi. Tak, wiem, później Rebekah odkupi swoje winy, stanie po stronie rodziny i będzie dobrą postacią, ale naprawdę za nią nie przepadam, wybacz :D
    Klaus lubi Amber. Elijah lubi Amber. Ktoś chce dorwać Amber. Kimkolwiek ten ktoś jest, niezależnie od tego jak potężna jest to osoba, ma oficjalnie przerąbane. Mikaelsonowie zawsze wygrywają.
    Lepiej żeby Nowy Orlean o tym zawsze pamiętał.
    Rozdział wyszedł jak zawsze wspaniale. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń

.
.
.
.
.
.
template by oreuis