wtorek, 22 marca 2016

Rozdział 4 "Będzie wszystko dobrze"

 Kiedy kilka dni temu myślałam o kolejnym spotkaniu, sądziłam to za kiepski żart, który nigdy nie miał prawa wyjść. Teraz już wiem, że się myliłam i jedynie co w tej chwili czuję to zażenowanie i co najdziwniejsze lekką euforię.
– To ty – powiedziałam zaskoczona. Wampir posłał mi przyjacielskie spojrzenie.
– Elijah Mikaelson - przedstawił się. – Miło cię znowu widzieć – stwierdził kierując wzrok po wszystkich zgromadzonych.
Sophie wymownie spojrzała na mnie, a ja specjalnie starałam się na nią nie patrzeć.
– Amber musisz mi chyba o czymś powiedzieć – rzuciła gniewnie czarownica, ale ja dałam jej znać, że to nie najlepsza pora na tłumaczenia sobie wszystkiego.
– Amber – szepnął i jakby na chwilę znikł gdzieś w swoich myślach. Zapadła cisza. – Wracając – zaczął kończąc tą jak dla mnie niezręczną sytuacje. – To ty jesteś tą dziewczyną, którą mam pilnować jak oka w głowie – przybliżył się do mnie tak, że dzieliły nas tylko centymetry. Stałam nieruchoma obserwując jego każdy ruch swoimi wielkimi oczami.
– Pamiętasz przysługa za przysługę – rzekła gdzieś z tyłu Sophie, a jej słowa odbijały się o moje uszy jak echo. Miałam wrażenie, że między nim, a mną znajduje się jakaś niewidzialna ściana, którą z każdą minutą może zburzyć.
– Pamiętam – przyznał gwałtownie odsuwając się ode mnie. – Nie zapominam o przysługach – zaznaczył spacerując po pomieszczeniu. Połączenie wampira i kaplicy na cmentarzu wyglądało przerażająco.
– W takim razie jest już wszystko ustalone – wyznała skinieniem głowy i wyszła z pomieszczenia.
– Jak to wszystko ustalone? Co tutaj się dzieje? – Zdezorientowana opuściłam luźno ręce. Nie mogłam pojąć co tutaj się dzieje. To wydawało się takie chore, a z drugiej strony układało się w logiczną całość.
Usłyszałam zniecierpliwione chrząknięcie wampira. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on skinieniem ręki wskazał bym wyszła. Zrobiłam to co kazał. Może dlatego, że nie chciałam mu się sprzeciwiać? Po raz kolejny z taką łatwością udało mu się mieć mnie w garści, ale ja jeszcze mu pokarze. Jeszcze będzie miał mnie dość.
Rzuciłam w jego stronę koślawe spojrzenie, kiedy we trójkę szliśmy w stronę wyjścia z cmentarza.
Sophie kiwnęła głową przystając na rozdrożu dróg. Zatrzymała mnie łapiąc za rękaw bluzy. Stanęłam i spojrzałam na jej twarz. Teraz dopiero zauważyłam, że pierwszy raz od tych paru godzin jest spokojna. Posłałam jej jak najbardziej naturalny uśmiech jaki tylko umiałam zrobić.
– Będzie wszystko dobrze – zapewniłam, chociaż nie byłam tego do końca pewna. Będę mieszkać z wampirem. To ja mam się ukrywać nie wiadomo za co. Przytuliłam ją jak najmocniej potrafiłam. Odkąd skończyłam siedemnaście lat mieszkam tylko z nią. – Do zobaczenia – pożegnałam się próbując powstrzymać łzy i odsunęłam się pomału odchodząc w stronę wampira. Nie odrywałam wzroku od czarownicy. Cień jej robił się coraz mniejszy i mniejszy aż znikł w mroku. Zostałam sama razem z mężczyzną.
– Możemy już wracać? – Zagadnął opierając się o drzwi samochodu.
Kiwnęłam głową. Wziął ode mnie walizkę i włożył do bagażnika po czym otworzył dla mnie drzwi. Wsiadłam i zapięłam pasy bezpieczeństwa. Ostrożności nigdy za wiele. Elijah zaśmiał się cicho i już siedział na miejscu kierowcy, przekręcając kluczyk w stacyjce.
Gdy jechaliśmy patrzyłam przez szybę oglądając mijające domy oraz drzewa. Nie miałam jakoś ochoty na rozmowę. Oparłam głowę o zagłownik i spojrzałam przed siebie.
– Sophie mówiła, że umiesz z łatwością denerwować innych – odezwał się po dobrej chwili przyjemnej jak dla mnie ciszy.
– Czasami – mruknęłam stukając palcami o własne nogi. Brunet znowu się zaśmiał. Czy ja jestem taka zabawna? – Mogłabym wiedzieć dlaczego to właśnie tobie Sophie powierzyła tak drogocenne życie jak moje? – Ironizowałam. W duchu dziwiłam się, że jeszcze nie wyrzucił mnie z samochodu.
– Miałem u twojej matki dług wdzięczności – wyznał z nutą tajemniczości.
– Wiem, że jesteś pierwotnym – wyznałam bez entuzjazmu w głosie. – Moja mama często opowiadała mi o was na dobranoc.
Pierwotni są to pierwsze wampiry od których wzięły się inne. Można rzec, że są ich "rodzicami". Najstarsze i najsilniejsze
Chciałam się odsunąć, ale przypomniałam sobie, że obok mnie są drzwi. Wyglądało to komicznie kiedy podsuwając się w bok uderzyłam głową o szybę. Z grymasem rozmasowałam bolące miejsce.
– Niezdarna jesteś – stwierdził z lekkim uśmiechem na ustach.
– Cicho bądź! – Syknęłam, próbując spiorunować go wzrokiem.
Samochód stanął. Byliśmy już na miejscu. Ten sam dom po ciemku wyglądał jak pałac Drakuli w filmach. Straszny, a zarazem niesamowity. Panował półmrok, więc trudno było mi dojść nawet do drzwi.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem. Złapał za klamkę i pchnął je. Przed moimi oczami ukazało się bijące jasnością po oczach wnętrze. Przestąpił przez próg i skinieniem ręki zaprosił mnie do środka. Niepewnie zrobiłam krok w przód. Niby byłam już tutaj raz, ale teraz uczucie było inne. Teraz wchodziłam tutaj jak do nowego domu.
– Pokaże ci twój pokój – powiedział kierując się na górę, a ja za nim. Przy długim korytarzu, który na końcu zakręcał nie wiadomo gdzie znajdowały się otwarte na oścież drzwi.
Mało się różnił od poprzedniego. Był trochę większy z dużym łóżkiem, białymi drewnianymi meblami i wejściem na taras. Przytulny i to mi się podobało. Stanęłam na środku odkładając walizkę na ziemię.
– Zostaw mnie samą – poprosiłam. Elijah bez żadnego słowa wyszedł z pokoju.
Zostałam sama. Tak jak chciałam. Potrzebowałam pobyć w pojedynkę z samą sobą. Przeniosłam walizkę na łóżko i rozpięłam ją. Zaczęłam rozpakowywać się. Każdą rzecz oglądałam po kolei i odkładałam na odpowiednie miejsce. Zajęło mi to sporo czasu.
Usiadłam na łóżko i podziwiałam swoje dzieło pracy. Jednak szybko mi się to znudziło. Zaczęłam chodzić po pokoju oglądając różne rzeczy, które w nim się znajdowały. Głównie były tam same stare książki. Nie jestem miłośniczką czytania. Palcami przetarłam po grzbietach książek robiąc przy tym niewielki obrót.
Śmiejąc się z tego moim oczom rzuciły się drzwi, które prowadziły na wielki taras. Podeszłam do nich i łapiąc za klamki pchnęłam do siebie. Moją twarz musnął delikatny wiatr. Panowała już noc. Księżyc, który wystawał zza chmur dawał tylko nikłe odbite światło. Wystarczające by zobaczyć przynajmniej kontury drzew znajdujących się naokoło domu. Oparłam się rękoma o barierkę i wzięłam głęboki wdech. Tutaj tak pięknie pachniało lasem.
Nagle poczułam czyjąś obecność w tym miejscu. To jeden z darów, których jak twierdziła Sophie odziedziczyłam po matce.
– Mówiłam ci żebyś mnie zostawił – odezwałam się zdenerwowana. Miałam stu procentował pewność, że to Elijah.
– Nie jestem tym o kim zapewne myślisz – osoba zaprzeczyła wszystkim moim myślom. Pierwszy raz się myliłam. Odwróciłam się gwałtownie przestraszona. – Witaj – przywitał się, a ja odruchowo odsunęłam się do tyłu tak, że prawie bym wypadła przez barierki. – Miło cię znowu widzieć – przyznał tym razem posyłając zawadiacki uśmiech.
– Ty pewnie jesteś bratem Elijah. Klaus, prawda? – Rzuciłam krzyżując ręce. Mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się obok mnie.
– Wolałbym żebyś nie kojarzyła mnie z moim bratem – rzekł łapiąc moją dłoń, którą szybko wyrwałam.
– Mogłabym cię w ogóle nie kojarzyć - stwierdziłam i ruszyłam z powrotem do pokoju. Na chwilę się zatrzymałam. – Mam na imię Amber – wyznałam odwracając się, ale go już tam nie było.
Zamknęłam za sobą drzwi i zasłoniłam okna. Położyłam się na łóżko i wyjęłam z kieszeni zdjęcie. Uśmiechnęłam się do niego, bo moja mama pewnie by nie uwierzyła w to co się właśnie dzieje. Odłożyłam je na stolik i znowu sięgnęłam do kieszeni tym razem po kryształ, który dostałam od matki gdy byłam mała. Nie było go tam. Powtórzyłam tą czynność z drugą kieszenią, ale bez rezultatu.
Zdenerwowana wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam grzebać jeszcze raz w walizce. Nigdzie go nie było. Czyżbym zapomniała o najważniejszej pamiątce? Opadłam bezwładnie. Przymknęłam oczy. Chciałam płakać, ale musiałam być twarda. Nie miałam wyjścia...
-------------------------------------------------
Rozdział miał się pojawić wcześniej, ale dopiero teraz skończyłam wykonywać wszystkie moje obowiązki. Muszę was uprzedzić, ale zawsze kiedy mam trudności z wymyśleniem czegoś sensownego to mam tendencje do wkładania bardzo dużej ilości dialogów. Na początku sądziłam, że ten rozdział będzie klapą, ale przeczytałam to kilka razy, poprawiłam parę rzeczy i chyba nie wyszedł aż taki zły. :) Dziękuje wszystkim za komentarze. Bardzo się cieszę, że ktoś to jednak czyta. Dzięki wam moje serduszko się raduje. :D Przy okazji chcę wszystkim życzyć wesołych świąt. Pogoda nas nie rozpieszcza (przynajmniej u mnie), ale może tym razem obejdą one się bez śniegu. :)
Komentujesz=Motywujesz!

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 3 "Gotowa?"

Minęło parę dni. Przez ten cały czas siedziałam w pokoju próbując cokolwiek napisać. Gdy tylko zaczynałam od „Drogi pamiętniku” w mojej głowie rodziła się pustka. Wtedy wyrywałam kartkę i odkładałam zeszyt z powrotem na półkę. Kolejnego dnia zrobiłam to samo i tak w kółko powtarzałam czynność. Po kilku dniach zaczęłam zastanawiać się co takiego skłoniło mnie do wymyślenia tak banalnego zajęcia. To było oczywiste. Czułam nagłą chęć opisania dwójki napotkanych wampirów. Jeszcze nigdy w życiu pragnęłam tak zobaczyć i zarazem zapomnieć jakiejś osoby. Jednak stwierdziłam, że pisanie pamiętnika nie ma sensu, bo o czym jeszcze mogłabym pisać? Może i moje życie nigdy nie było łatwe. Wszyscy odchodzą ode mnie tak szybko. Nawet nie potrafię się do nich przyzwyczaić, a wspominanie ich dawało jeszcze gorszy ból.
Podniosłam się z łóżka i sięgnęłam do szuflady stolika, który stał przy łóżku. Wyciągnęłam z niego zdjęcie. Byłam na nim razem z mamą. Miałam wtedy z dziesięć lat, a zdjęcie zostało zrobione w dzień moich urodzin. Byłyśmy wtedy takie szczęśliwe. Brakuje mi tego. Oparłam głowę o poduszkę i zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć. Sen ostatnio przychodził mi z dużą trudnością.
Jakimś cudem pogrążyłam się w śnie. Nie na długo, ale wystarczająco żeby minęło pół dnia. Przetarłam dłońmi podpuchnięte oczy. Było źle. Wręcz beznadziejnie. Usiadłam bezwładnie na łóżku wpatrując się w daleki punkt. Dochodziły do mnie nieokreślone odgłosy. Stukanie, trzaski, nerwowe bieganie po mieszkaniu. Wyszłam z pokoju i już chciałam zejść na dół, gdy do moich uszu doszła rozmowa prowadzona przez Sophie i jakiegoś mężczyznę. Nachyliłam się przez barierkę żeby lepiej mu się przyjrzeć. Niedługo zajęło mi zrozumienie, że jest to wampir, który zaatakował mnie kilka dni temu. Farciarz. Musiał to przeżyć. Ta podła gadzina przyprawiała mnie już o mdłości. Nastawiłam uszy żeby usłyszeć ich rozmowę.
– Nie wiem co kombinujecie, ale Marcel nie będzie z tego zadowolony – głos chłopaka był szorstki.
– Nic nie kombinujemy. Nie wiem co robiła moja siostra, ale ja w to się nie mieszałam i nie będę się mieszać – wyjaśniła i chciała zamknąć szybko drzwi, jednak wampir przetrzymał je ręką.
– Marcel ma was na oku od dawna – wyjawił nie zamierzając odejść w najbliższym czasie. – Jeszcze jeden jakiś wybryk, a pożałujecie tego – ostrzegł i odszedł, a raczej błyskawicznie znikną.
Zbiegłam jak najszybciej na dół.
– Kto to był? – Zaczęłam od stanowczego pytania. Niekoniecznie dobrze to kontrastowało z moim zachowaniem, bo wyglądałam jakbym przez kilka lat była zamknięta w ciemnym pomieszczeniu. Blada twarz, zsiniałe końcówki palców przez za mocne ich ściśnięcie, roztrzepane włosy oraz ledwo opanowany oddech.
– Musimy pogadać – powiedziała poważnie, opierając się plecami o drzwi.
– Świetnie! – Prychnęłam niewzruszona. – Nie żeby mnie to ruszyło, ale właśnie to robimy od jakiejś minuty – rzekłam z ironią w głosie. – Nie odpowiedziałaś mi na pierwsze pytanie, więc zadam teraz drugie na które już wymagam odpowiedzi. Dlaczego ścigają nas te wszystkie wampiry?
– Jeszcze nie wiem, ale do tej pory aż się nie dowiem, nie jesteś tutaj bezpieczna – odparła lekko podenerwowana. Spojrzałam na nią zdezorientowana.
– O czym ty mówisz? – Wybełkotałam marszcząc ponuro czoło.
– Musisz stąd uciec na jakiś czas – mówiła spokojnie jednak jej głos drżał. Zrobiłam niepewnie krok do tyłu.
– Niby dlaczego miałabym to zrobić? – Żachnęłam się.
– Jesteś w dużym niebezpieczeństwie. Następną osobę, którą będą szukać to właśnie ciebie – podkreśliła dwa ostatnie słowa tak, że po moim ciele przeszły nieprzyjemne ciarki. – Robię to dla twojego dobra i chcę żebyś już tego wieczora zniknęła stąd - dodała obejmując mnie, chociaż wcale nie zbierało mi się na czułości. Byłam tylko przerażona.
Odsunęłam się od niej i szybko pobiegłam na górę. Wchodząc do łazienki, zamknęłam za sobą drzwi na klucz i podeszłam do umywalki. Odkręciłam kurek z zimną wodą. Kiedy usłyszałam znajomy szum wody szybko przemyłam nią twarz. Nawet nie zauważyłam jak w moich oczach zaczęły nabierać się łzy. Byłam bez sił. Ostatnie dni były dla mnie na prawdę trudne, ale to co się dzieje teraz przebija wszystkie moje oczekiwania.
Nagle znieruchomiałam ze strachu. W lustrze, które znajdowało się nad umywalką dostrzegłam pod swoim nosem krew. Wytarłam ją wilgotnym palcem, ale gdy spojrzałam znowu w ten sam punkt tym razem zauważyłam czerwony napis, który głosił: „Znajdę cię”. Gwałtownie cofnęłam się tak, że aż wylądowałam na mokrej posadzce. Zimna ciecz, która ciurkiem spływała z moich oczu powodowała nieprzyjemne pieczenie. Nerwowo tarłam je, brudząc przy tym dłonie i rękawy swetra. Wszystkie meble, które stały naokoło mnie z przeraźliwym stukotem trzaskały swoimi drzwiczkami.
Z trudem podniosłam się na równe nogi. Z przymkniętymi oczami podeszłam do drzwi. Zaczęłam walić i stukać w nie. Mocny powiew otworzył okno i do łazienki zaczął napływać zimny wiatr.
Bezwładnie opadłam na ziemię. Po moim ciele przechodziły dreszcze, ale nie z zimna. Czułam jak moje mięśnie z zaciśniętych ze strachu robiły się miękkie, a oddech zwalniał. Jeszcze raz spróbowałam otworzyć drzwi, ale na marne. Przymknęłam powoli oczy i oddałam się ciemnościom.
~*~
Gdy otworzyłam oczy zorientowałam się, że leże na kanapie w salonie, a obok mnie siedzi Sophie. Widząc, że odzyskałam przytomność uśmiechnęła się z ulgą i odgarnęła włosy z mojego czoła. Podniosłam się podpierając łokciami.
– Co się stało? – Spytałam zdezorientowana łapiąc się za tył głowy.
– Zemdlałaś – odpowiedziała mało przekonywająco.
Pokiwałam zaprzeczając głową.
– To nie prawda. Sophie przynajmniej ten jeden raz mnie nie okłamuj – poprosiłam zdenerwowana. – Co się ze mną dzieje? – Powtórzyłam opanowując niepotrzebne łzy. Czarownica westchnęła i złapała mnie za dłonie.
– Teraz już wiesz, że to miejsce jest dla ciebie niebezpieczne. Zrobisz wszystko o co cię poproszę, dobrze? – Upewniła się czy ją zrozumiałam. Kiwnęłam niechętnie głową na znak, że rozumiem. – Świetnie – mruknęła pomagając mi wstać. To dziwne, ale czułam w sobie bardzo duży przypływ energii. – Pójdziesz do pokoju i spakujesz najpotrzebniejsze rzeczy - rozkazała mi, przyciskając lekko moje ręce do ciała powodując, że przez cały czas nie mogłam się poruszyć.
Uwolniłam się z uścisku i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam na całą szerokość szafę i z głębi wyciągnęłam walizkę. Mama uczyła mnie co mam robić w razie jakiś kłopotów. Co wziąć, a co zostawić. Byłam mała, więc nie rozumiałam przebiegu różnych spraw. Wybrałam parę najlepszych ubrań jakie miałam. Nie mam pojęcia dokąd zabiera mnie Sophie. Udało mi się jeszcze wepchać parę innych przydatnych rzeczy. Muszę przyznać, że ta walizka nie była bardzo pojemna.
Gdy zapinałam już ostatni raz suwak do pokoju weszła czarownica.
– Gotowa? – Zapytała, a ja wymamrotałam stanowcze „Tak". Złapałam za rączkę od walizki i zniosłam ją na dół po czym wzięłam z wieszaka swoją bluzę i nałożyłam na siebie. Tą którą dał mi wampir wyrzuciłam jeszcze przed wejściem do domu. Nie chciałam żeby coś podejrzewała.
Sophie otworzyła powoli drzwi i przepuściła mnie w nich. Na zewnątrz już się ściemniało. Zakluczyła dokładnie drzwi i gestem ręki wskazała żebym szła za nią. Obejrzała się w dwie strony i ruszyła przed siebie skracając w poprzek ulicy. Szła szybko, ale ostrożnie i cicho. Jedyne co było słychać to odgłos ciągniętej przeze mnie walizki i co jakiś czas tupot moich stup ze względu na duże tępo. Czułam się jak małe dziecko, które trzymając nie większą od siebie zabawkę próbuje zrównać się tempem z osobą dorosłą.
– Musimy być na czas – wyznała mijając już ostatnie budynki francuskiej dzielnicy.
– Gdzie konkretnie mnie prowadzisz? – Pytałam retorycznie. Teraz szło mi się lżej, bo schodziłyśmy z górki.
– Do kogoś komu możesz zaufać - wyjaśniła. - Chyba - dodała przyciszonym głosem, przystając przed bramą. Przyjrzałam się jej dokładnie. Była ona stara i zardzewiała, a na samej górze widniał napis „Cmentarz w Nowym Orleanie". Teraz dopiero sobie przypomniałam, że na końcu dzielnicy znajduje się najstarszy cmentarz w mieście. Jeszcze tego brakowało bym miała mieszkać z nieboszczykami.
– Czemu tutaj jesteśmy? - Zapytałam lekko przerażona.
– Bo to jedyne bezpieczne miejsce gdzie możemy się spotkać z nim - odpowiedziała i pchnęła wrota, które przeraźliwie zatrzeszczały.
Weszłyśmy do środka pomału. Panowała tutaj straszliwa cisza i wiatr, który przeszywał do szpiku kości. Na środku stała kaplica do której prowadziła wąska ścieżka. Na około znajdowały się groby. Jedne były białe, drugie traciły już pierwotne kolory. Jednak każde z nich wprowadzały w zadumę i smutek. Nie byłam tutaj od śmierci mamy.
Drzwi od kaplicy były lekko otwarte. Czarownica otworzyła je na całą szerokość. Nie wydały z siebie żadnego dźwięku. W środku też nie było tak strasznie jak sobie wyobrażałam. Szczerze to nie było tam nic. Oczywiście oprócz postaci stojącej w kącie.
– Witaj – Przywitał się, a ja zastygłam nie wierząc temu co widzę.
-----------------------------------------
No to mamy 3 rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Wiem, że wiele osób na niego czekało z niecierpliwością, ale tak jak wspominałam, rozdziały wstawiam co dwa tygodnie. Pewnie zauważyliście, że pojawiła się nowa zakładka Spis Treści. Jest ona dla tych, co chcą szybko znaleźć poszczególny rozdział. Z góry przepraszam za niewyłapane przeze mnie błędy. Dziękuję wszystkim tym co skomentowali  mój ostatni rozdział i tym, którzy postanowili dodać do obserwowanych mojego bloga. Jest to bardzo miłe z waszej strony. Będę to pisać chyba pod każdym rozdziałem, ale bardzo zależy mi na waszych komentarzach. To powoduje, że mam ochotę do was wracać. :)
Tak zmieniając temat, wybiera się ktoś na Wierną? Ja idę w dzień premiery i nie mogę się już doczekać! Wiem, że jeszcze za wcześnie, ale wszystkim chłopakom składam wesołego dnia chłopaka! Mam nadzieję, że nikt o was nie zapomni. xD
Komentujesz=Motywujesz!
.
.
.
.
.
.
template by oreuis