sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 6 Wampir to wampir

Stał w pustym pokoju spoglądając przez okno. Mijało właśnie popołudnie i na ulice miasta wyszło wiele ludzi. Byli jak mrówki kiedy wyłoży się coś słodkiego. Lubił ten moment. Tyle nowej i świeżej krwi. Na myśl o czerwonej cieczy uśmiechnął się pod nosem. Miał dzisiaj zadziwiająco dobry humor.
Martwą cisze przerwał głos otwierających się drzwi. Do pokoju wparował wampir. Ten sam co kilka godzin temu zaatakował Amber. Marcel nie spojrzał na niego nawet na sekundę.
– Masz to o co cię prosiłem? – Spytał z pewną nadzieją. Ostatnio wszystko idzie nie po jego myśli.
– Nigdzie tego nie było – wyjawił mu z niepokojem w głosie.
Złość zawładnęła wampirem. Jednym ruchem znalazł się na przeciw swojego sługi i łapiąc go za szyje podniósł gwałtownie do góry. Z gardła chłopaka wydobyło się przeraźliwe chrząknięcie.
– Najpierw zabijacie nie tą osobę co trzeba, a teraz nie potraficie znaleźć jednej rzeczy – wymieniał z nieposkromioną złością. – Co ja mam z wami zrobić? – Zapytał retorycznie mocniej zaciskając swoją dłoń na szyi wampira. Po jego ręce spłynęła stróżka krwi. – Może powinienem was się pozbyć? – Zaproponował z złowrogim uśmiechem.
– Dowiedziałem się czegoś jeszcze o czym ty na pewno nie wiesz – wykrztusił z siebie krztusząc się własną krwią. Marcel spojrzał na niego zaciekawiony. – Ktoś im pomaga...w tym mieszkaniu...była najmłodsza z nich...goniłem ją...ale uciekła mi z oczu...to nie możliwe by...czarownica poruszała się...szybciej od wampira - wydusił z przerwami na nabranie powietrza. Uścisk stał się słabszy aż ostatecznie puścił go, a chłopak wylądował na ziemi. Złapał się dłońmi za szyję i zaczął kaszleć krwią.
– Ktoś pogrywa z moimi zasadami – mruknął sam do siebie i nie zwracając uwagi na leżącego wampira wyszedł z pokoju.

***

Znalazłam się nagle w jakimś pokoju. Przede mną stała półka z książkami i jakaś wielka skrzynia. Klaus opierał się o nią. Ostrożnie przeszłam przez pomieszczenie i zatrzymałam się obok niego. On uśmiechnął się do mnie i otworzył wieczko.
– Co tam jest? – Zagadnęłam odwracając na moment od niego wzrok. Wzruszył ramionami. Musiałam mu zadać parę pytań, które od powrotu mnie trapiły. Nic mi nie odpowiedział, tylko wyjął ze środka stertę jakiś kartek. Przypominały stare listy.
– Powinnaś mi drugi raz podziękować – zauważył wręczając mi papiery.
Zaczęłam przewracać je w dłoniach. Wydawały się bardzo stare. Zostały całe odręcznie zapisane niebieskim atramentem. Słowa te były w języku, którego w ogóle nie znałam. Nie było w nich nic nadzwyczajnego, gdyby nie podpis w rogu z inicjałami mojej matki.
– Co to jest? – Spytałam zaniepokojona. Czułam jak serce coraz bardziej mi przyśpiesza, oczekując wyjaśnień.
– Coś co sprawi, że będziesz mogła nam zaufać – odparł pewnie przysiadając na róg stołu. – Co oni od was chcą? - Posłał w moją stronę wzrok, który mówił, że nie przyjmuję żadnych wymówień, a tym bardziej kłamstwa.
Miałam lekkie przeczucia, że powodem tych niemiłych odwiedzin był kryształ, ale po co komu zwykły kamyk, który można kupić na każdym bazarze?
Sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam kryształ. Zaczęłam przekręcać go w palcach aż w końcu pokazałam go na światło dzienne. Promienie zachodzącego słońca wpadały przez okno i odbijały się o błyszczący przedmiot.
– Nie jestem w stu procentach pewna, ale chyba tego szukał – powiedziałam pokazując mu rzecz. On badawczo na to spojrzał i wysunął rękę by go wziąć, ale gdy to zrobił kryształ stał się czerwony jak ogień i poparzył jego dłoń. Syknął i wypuścił go, a on z charakterystycznym uderzeniem spadł na betonowe kafelki. Patrzyłam z wytrzeszczonymi oczami i lekko otwartą buzią na Klausa, który uważnie obserwował znikający ślad po oparzeniu. Niedowierzanie na mojej twarzy i na twarzy blondyna nie ustawało.
– Co to do cholery było! – Krzyknął wlepiając we mnie oskarżycielski wzrok.
– Nie mam pojęcia! – Odpowiedziałam zdenerwowana tonem wampira. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam uspokoić się. – Pierwszy raz coś takie się wydarzyło – wyznałam schylając się po kryształ, który wyglądał znowu niepozornie.
Łapiąc go usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. Nim zdążyłam podnieść się z ziemi już w pokoju znalazł się Elijah. W dłoni trzymał drewniany kołek. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a on nie widząc mnie, bez żadnych skrupułów wbił go w klatkę piersiową Klausa.
– Co ty robisz! – Krzyknęłam przestraszona. Przecież on go zabije!
Młodszy Mikaelson skrzywił się i wyciągnął z siebie zakrwawiony kołek. Odłożył go na blat stolika przy czym brudząc go własną krwią. Nie zginął.
– Czekam na jakieś wyjaśnienia – zwróciłam się do najstarszego wampira krzyżując ręce i nabierając jak najpoważniejszą minę. On zmierzył mnie tylko od stóp do głów wzrokiem i siłą złapał za dłoń. Ścisnął ją mocno sprawiając mi przy tym ból.
– Od dzisiaj nie możesz z nim się zadawać – rozkazał poważnie z lekką nutą nienawiści do własnego brata, który w tej chwili roześmiał się. Wyszarpałam nadgarstek i masując czerwoną plamę po jego dotyku, łypnęłam na niego spod oczu.
– Nie będziesz mi mówił co mam robić! – Syknęłam z gniewem w głosie. Odwróciłam się i wyszłam z pomieszczenia zostawiając kłócących się braci.
Odkąd poznałam pierwotnych myślałam, że nie są takimi potworami jak inni. Widocznie miliłam się. Wampir to wampir. Jego nie zmienisz. Powinnam się tego spodziewać. Już dawno temu miałam do czynienia z pewną istota tej rasy.
Kiedyś miałam przyjaciela. Miał na imię Daniel i był wampirem. Pamiętam jego falowane blond złociste włosy ułożone zawsze idealnie i błękitne oczy. Miał dziecinną twarz jak na swój wiek, chociaż był moim rówieśnikiem. Gdy go poznałam został dopiero co przemieniony w wampira, ale dobrze radził sobie z potrzebą krwi. Nie mieszkał w Nowym Orleanie. Był typem wędrownika, który szukał swojego miejsca na Ziemi. Mój jedyny przyjaciel. Do czasu. Pewnego dnia przyszedł do niego Marcel i zaproponował mu lepsze życie. Uwierzył i odszedł z nim. To wydarzyło się w dzień moich osiemnastych urodzin. Wtedy ostatni raz go widziałam.
Znowu znalazłam się w swoim pokoju. Chyba najbezpieczniejszym miejscu w tym domu. Miałam wrażenie, że dzień tutaj szybciej mija. Ledwo się zaczął, a już się kończy. Otworzyłam szafę gdzie znalazłam złożony biały ręcznik. Chwyciłam go i żeby nie naruszać tej śmiertelnej ciszy, która zapadła na około postanowiłam zostawić otwarte drzwi od pokoju. Idąc niemal na palcach doszłam do łazienki. Pchnęłam delikatnie drzwi zastając puste pomieszczenie. Weszłam zamykając je za sobą na kluczyk. Odłożyłam ręcznik na półkę. Zdjęłam z siebie ubranie zostając całkowicie nago. Wszystkie rany już zniknęły. Może te szybko leczące się rany to jest normalne u czarownic?
Odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Z prysznica poleciała smuga gorącej wody. Wzięłam szybki prysznic by zmyć z ciała ostatnie już zagojone rany. Gdy skończyłam zakręciłam kurki i obwinęłam się ręcznikiem. Od kluczyłam drzwi i niemal dostałam zawału widząc przed sobą Klausa.
– Miałam od ciebie się odczepić – zauważyłam krzyżując ręce. Wzruszył ramionami.
– Mieszkamy w jednym domu. Nie mamy wyjścia – zauważył i oparł rękę o ścianę, odcinając mi drogę.
– Zawsze jest jakieś wyjście – szepnęłam łapiąc go za koszulkę.
– Jesteś odważna – stwierdził nachylając się tak, że dzieliły nas tylko nikłe centymetry. – Dwóch mężczyzn w jednym pomieszczeniu, a ty paradujesz w samym ręczniku.
– To wy powinniście bać się mnie – przyznałam powoli odchodząc od blondyna. Przeszłam wolnym krokiem do swojego pokoju. – Dobranoc Klaus – rzuciłam z prowokującym uśmiechem i zniknęłam za drzwiami.

 ***
 
Odprowadził dziewczynę wzrokiem. Pogrywała z nim. Czuł to. Był lekko zdziwiony, że tak po prostu dał się czarownicy. Trzymając dłonie w kieszeni nasłuchiwał panującej w domu ciszy.
– Nie muszę chyba pytać bracie, o kim tak rozmyślasz – rozległ się dźwięczny głos z końca korytarza.
– Zawsze pojawiasz się w nieodpowiednim momencie – zauważył odwracając się w jego stronę. – Miałeś racje. Myślałem o niej – przyznał, chociaż przyszło mu to z wielkim trudem. Na twarzy Elijah pojawił się nikły uśmiech, który szybko znikł.
– Nie powinieneś tego robić – stwierdził.
– Czego nie powinienem? – Spytał prowokująco. Lubił go prowokować. W czasie wojny panującej w mieście było to jedyne zajęcie, które go odprężało.
– Dobrze wiesz czego nie powinieneś robić. Zrób coś jej, a następnym razem to nie kołek, a moja dłoń wyląduje na twoim sercu  – ostrzegł ściskając ręce w pięści. Klaus zaśmiał się szyderczo.
– Nie musisz się martwić, bo nic jej nie zrobię – zapewnił w wampirzym tempie znajdując się przy swoim bracie. Położył rękę na jego ramieniu. – Chyba, że mnie zdenerwujesz to wtedy nie ręczę za siebie - szepnął z łobuzerskim uśmieszkiem, klepiąc go po barku, a następnie zniknął zostawiając tylko odgłos silnego wiatru.
---------------------------------------------------
Zbierałam się aby dodać ten rozdział przez pięć dni, ale w końcu znalazłam wolną chwilę. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie miałam tak wiele roboty. Myślałam, że po egzaminie będę mieć o wiele więcej czasu, a tutaj nic innego tylko nauka i nauka. Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba. Szczerze nie wiem co mam o nim myśleć. Miał być ciekawy, ale po kilkukrotnym przeczytaniu go stwierdziłam, że coś mi w nim brakuje. Jak pewnie zauważyliście pojawił się Marcel. Powoli będą wprowadzane kolejne postacie, które nadadzą temu opowiadaniu egzystencji i tajemniczości. Trochę zasmuciła mnie ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Sądziłam, że nazbiera się ich trochę więcej. Zachęcam do komentowania tego rozdziału. Dzięki wam moje serduszko się raduje. :)
Komentujesz=Motywujesz

8 komentarzy:

  1. Amber jest pewna siebie czego Marcel szuka coraz bardziej ciekawi mnie ten kryształ coś mi się wydaję,że Amber zakochuję się w Klausie biedna Helly jestem ciekawa czy ten wampir którego dusił Marcel to Daniel pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kryształ odegra tutaj bardzo dużą rolę. Dziękuję bardzo za komentarz. :)

      Usuń
  2. Rzeczywiście, zbyt krótki i niejasny ten rozdział.
    " ... wykrztusił z siebie krztusząc się własną krwią. " - To takie masło maślane i rzuciło mi się w oczy.
    Poza tym było kilka błędów stylistycznych, ale one nie mają zbyt wielkiego znaczenia w tej chwili. Nie rozumiem fragmentu z Marcelem, a raczej nic z niego nie zapamiętałam, bo cholernie nie lubię tej osoby. Po prostu mnie odtrąca, to przez serial, ale nieważne. Zachowanie Amber jest nieco popaprane, przepraszam za wyrażenie :D Najpierw jest niewinna, niczego nie rozumie i nie ogarnia, a za moment flirtuje z Klausem. Wiem, że ciężko mu się oprzeć, ale miej trochę godności, A! :D
    W gruncie rzeczy rozdział nie był zły, po prostu króciutki. Nie przywykłam do takich :D
    Życzę weny i powodzenia z blogiem!
    Tymczasem zapraszam Cię również do siebie: http://cursed-child.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy to moja zmora i chociaż przeczytam kilka razy tekst to i tak gdzieś się przede mną schowają. Część z Marcelem była tylko po to by wprowadzić postać. Nie miałam wielkiej wizji do tej sceny. W sumie wyszła z byle czego. Amber może wydawać się dziwna, ale ona po prostu chce pokazać, że nie boi się pierwotnych, chociaż nie zawsze tak jest. Dziękuję bardzo za komentarz. :)

      Usuń
  3. Czemu mi się nie pojawiło że jest nowy rozdział?
    W ten sposób byłam dwa do tyłu ale spokojnie nadrobiłam.
    Czemu ten taki krótki?
    I wiesz co uwielbiam Klausa <3
    mam totalną słabość do tego wampira.
    Niestety brak czasu na większy komentarz ale się postaram następnym razem.
    pozdrawiam i czekam na ciąg dalsyz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu taki krótki? Jakoś nie lubię się rozpisywać. Wiem, że większości podobają się długie rozdziały, ale ja zawsze jak taki piszę to nie wiem kiedy go skończyć albo wydaje mi się zbyt nudny, a ja lubię jak coś się ciągle dzieję. :D Nie tylko ty masz słabość do tego wampira. xD Dziękuję bardzo za komentarz. :)

      Usuń
  4. Na początku przepraszam za bardzo dużą zwłokę - niestety czas nie pozwolił mi dotrzeć tu wcześniej ale pozwoliłem sobie zostawić komentarze również pod poprzednimi rozdziałami :) Ciekawe czemu Marcelowi tak bardzo zależy na tym krysztale i co się stało z Klausem po dotknięciu kryształu. Strasznie tajemniczy przedmiot. Amber wyraźnie czuje się pewnie w nowym mieszkaniu, wydaje się, że nie obawia się dwóch wampirów. Jestem ciekawy czy jej relacja z Klausem w jakiś sposób się rozwinie. Pozdrawiam i mam nadzieję, że uda mi się być bardziej na bieżąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem co to znaczy nie mieć czasu i rozumiem to. O tym po co Marcelowi jest kryształ i co się stało Klausowi po dotknięciu, dowiemy się w kolejnych rozdziałach. Amber mimo, że udaje taką niedostępną polubiła nowych przyjaciół, chociaż nie pokazuje tego po sobie. Dziękuję bardzo za komentarz. :)

      Usuń

.
.
.
.
.
.
template by oreuis