wtorek, 5 kwietnia 2016

Rozdział 5 Kryształ

 Rozdział zawiera opisy w 1 i 3 os.
Próbowałam zapomnieć o krysztale, bo przecież nie wyjeżdżam na całe życie. Jednak coś mnie do niego zawsze przyciągało, a teraz czuję się jakby odcięto mnie od powietrza. Pustka z każdą godziną zwiększała się, a ja chodź bym chciała spać to nie potrafiłam. Przewracałam się z boku na bok, często wstawiając i chodząc w kółko, po czym znowu kładłam się i próbowałam zasnąć. Wyglądało to jakbym była chora psychicznie i może tak jest. Czuję się jakby odcięto mnie od nałogu, który rósł i rósł, aż jakimś cudem wpadłam na szalony pomysł i pewnie jak wiele osób by stwierdziło na bardzo głupi. Z zrealizowaniem go poczekałam do samego świtu. Czas ten dłużył się niemiłosiernie, a do domu nie mogłam wrócić gdy była w nim Sophie. Musiałam czekać.
Gdy między zasłony zajrzały pierwsze promienie słońca od razu wzięłam się do roboty. Ściągnęłam z łóżka prześcieradło i poszewkę od kołdry. Robiłam to szybko, więc skutek był taki, że na łóżku zostawiłam niezły bałagan. Oba końce przywiązałam do siebie sprawdzając kilka razy ich wytrzymałość. Otworzyłam drzwi prowadzące na balkon. Słońce poraziło mnie gwałtownie w oczy, więc przetarłam je dłońmi i podeszłam do barierki przy której jeszcze wczorajszego wieczoru przeprowadziłam "bardzo ciekawą" rozmowę z wampirem. Przeplotłam przez nią pościel tworząc mocny supeł i zrzuciłam na dół. Tak jak sądziłam nie było to dość długie by zejść na sam dół, ale wystarczające by skacząc nie połamać się. Przeszłam przez barierkę nabierając głęboki wdech. Złapałam dwiema rękami za "linę" i powoli zaczęłam schodzić. Nie było to łatwym zadaniem, bo pierwszy raz coś takiego robiłam. Mój przysłowiowy sznur kończył się równo z połową wysokości parteru. Puściłam się opadając na zieloną trawę, która z rana była przykryta rosą. Spojrzałam za siebie by upewnić się czy nikt nie widział mojego wybryku. Kiedy z ulgą stwierdziłam, że nikt tego nie widział, biegiem udałam się w stronę domu.
Nie wiedziałam gdzie dokładnie znajduje się dom pierwotnych. Rzadko zapuszczałam się poza francuską dzielnicę. Jednak coś kierowało mną do celu. Na początku sądziłam, że to daleko, ale okazało się, że tak nie jest. Widocznie jazda z wampirem tak wydłużała ten czas.
Na ulicach jak zawsze panowały tłumy turystów. Po przeciśnięciu się między nimi stanęłam naprzeciwko kamienicy. Uradowana weszłam po betonowym podeście i ku mojemu zdumieniu okazało się, że drzwi są otwarte. Zaniepokoiłam się tym, że Sophie może jeszcze nie wyszła, ale po krótkim zbadaniu czasu nie mogłoby być to możliwe, gdyż ona zawsze wychodzi bardzo wcześnie. Pchnęłam drzwi, a przed moimi oczami ukazał się pusty dom. Weszłam do środka i zaczęłam przemierzać korytarz rozglądając się po mieszkaniu. Panowała tutaj grobowa cisza. Jedyny głos, który od czasu do czasu było słychać to skrzypienie podłogi.
Wbiegłam po schodach wskakując po dwa stopnie. Mój pokój znajdował się na samym końcu. Teraz gdy wiedziałam, że nikogo tutaj nie ma bez problemu doszłam do celu. Jednak coś mi w nim nie pasowało. Nie pamiętam żebym zostawiła go w takim stanie. Wszystkie moje rzeczy były porozwalane, łóżko rozłożone, a pułki powyciągane i porozrzucane. Przestraszona podbiegłam do małej szafki nocnej przy łóżku. Był to jedyny nienaruszony w tej chwili mebel. Otworzyłam szufladę i z ulgą odetchnęłam widzą, że kryształ znajdował się na swoim miejscu. Wzięłam go do rąk i zaczęłam przewracać w palcach. Mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Trzymając go czułam jakbym zgubiła coś co już myślałam, że nie odnajdę, a tutaj taka niespodzianka.
Wstałam z ziemi i otrzepując kolana chciałam już odejść, gdy nagle poczułam ból i przyciśnięcie do ściany. Syknęłam widząc przed sobą wampira. Przykuł mnie mocno trzymając za szyje powodując tym lekkie przyduszenie.
– Gdzie to jest? – Spytał groźnie podnosząc mnie do góry. Stęknęłam z bólu, próbując utrzymać się na czubkach palców. W ustach miałam gorzki smak krwi.
– Nie wiem o czym ty mówisz – wybełkotałam z trudem wkładając do tylnej kieszeni kryształ.
– Dobrze wiesz – przyznał i z wściekłością rzucił mną na drugą stronę pokoju. Krzyknęłam przeraźliwie. Podpierając się na rękach podniosłam głowę. Bestia już była obok mnie. Kucnął i złapał za mój podbródek karząc na siebie patrzeć. Jego czarne oczy buchały wściekłością. – Mów! – Rozkazał. Przełknęłam ślinę.
Końcówkami palców dotknęłam jakiegoś przedmiotu. Nie zastanawiając się co to jest, chwyciłam za to i z całą siłą uderzyłam w swojego oprawcę, by przynajmniej na chwilę go ogłuszyć i uciec. Wampir padł plackiem na ziemię, a ja w tej chwili wybiegłam ile tylko siły miałam w nogach. Całe ciało mnie piekło. Na szyi i plecach miałam głębokie zadrapania. Niemal spadłam ze schodów. Musiałam jak najszybciej wynieść się stąd. Już teraz wiem dlaczego Sophie chciała żebym wyprowadziła się. Oni czegoś szukają, a ja nie wiem czego. Czułam, że daleko nie ucieknę. Wampiry są szybkie i generują się w zawrotnym tępię.
Gdy już czułam, że nie dam rady dalej biec stanęłam i obejrzałam się za siebie. Nie było za mną nikogo. Odetchnęłam z ulgą, lecz w tej chwili poczułam jak ktoś mnie łapie. Chciałam krzyknąć, ale moje usta zostały zasłonięte dłonią. Znalazłam się w ciemnym zaułku.
Po raz drugi zostałam przyparta do ściany. Tym razem nie był to tamten wampir. Te blond włosy rozpoznam wszędzie. Klaus. Chciałam się uwolnić, ale trzymał mnie zbyt mocno. Do moich uszu doszedł inny głos. Ten sam gruby i groźny. Ze strachu nie mogłam nic zrozumieć. Serce waliło mi tak jakby miało wyskoczyć. Po jakimś czasie wszystko ucichło, a wtedy mnie puścił. Upadłam bez sił na ziemię. Skóra piekła niemiłosiernie i miałam chęć zdjąć bluzkę, która już przesiąkła krwią od ran.
– Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem? – Zapytałam gdy powoli doszłam do siebie.
– Myślałaś, że nikt tego nie zauważy? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, nie odrywając ode mnie wzroku. Nie zwróciłam większej uwagi na jego słowa, tylko podeszłam do pobliskiego niewielkiego okna, które należało do jednego z zamkniętych na tej ulicy sklepów. Zaniepokoiło mnie moje odbicie. Rany na szyi z których jeszcze kilka minut temu sączyły się stróżki krwi, teraz były nikłymi kreskami, które zanikały. Dotknęłam je opuszkami palców. Nie bolały. Było to dziwne. Przerażona popatrzyłam na blondyna, który widząc mój strach w oczach, przysunął się do mnie bliżej.
– To nie możliwe – wyznałam stłamszonym głosem. – Rany nie mogą tak po prostu znikać.
– Chyba, że jesteś wampirem – stwierdził, odgarniając moje włosy na jeden bok tak by mieć dokładny widok na czerwone pasy. – Ty nim nie jesteś – rzucił i odszedł. – Chodź! – Rozkazał. Nie lubię jak ktoś mi rozkazuje. Posłałam ku niemu ostre spojrzenie, ale on tylko złapał mnie za rękę i pociągnął. - Idziemy - rzekł ostro, że aż po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Nie chciałam mu się więcej sprzeciwiać, więc zrobiłam co kazał. Pchnął mnie lekko do przodu, a ja na początku skrępowana szłam przed nim. Z każdym krokiem coraz to pewniej, aż w końcu z podniesioną głową jak jakiś bohater. Czemu to wszystko wydawało mi się takie dziwne?
– Elijah wie, że wyszłam? – Zagadnęłam, ale sama znalazłam na to odpowiedź. - Nie powiedziałeś mu – stwierdziłam uśmiechając się lekko pod nosem.
– Nie o wszystkim musi wiedzieć – odparł niechętnie. Czyżby mu na mnie odrobinę zależało?
– Zrobiłeś to dla mnie – zauważyłam, ale szybko tego pożałowałam. Klaus w mgnieniu oka pojawił się przede mną.
– Sądzisz, że interesuje mnie życie jakiejś czarownicy? – Mruknął, a ja milczałam. W promieniach słońca było widać tylko jego wyraziste kontury. – To, że nie zabiłem cię nie oznacza, że nie mogę jeszcze tego zrobić – wyjawił z wyczuwalną złością nad którą panował. Pokiwałam niepewnie głową. Po raz kolejny pchnął mnie na przód.
Dalszą drogę przeszłam w ciszy. Bałam się cokolwiek powiedzieć, ale kontem oka cały czas patrzyłam na niego. Nie mogłam się napatrzeć. Miał coś w sobie co mnie urzekało. Był przystojny, ale oprócz tego niebezpieczny. Różnił się od Elijah. Niby bracia, a tacy inni.
W domu nikogo nie było. Miałam nadzieje, że najstarszy Mikaelson nie zorientował się, że mnie nie było. Od razu poszłam do swojego pokoju. Musiałam się przebrać. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej czerwony t-shirt i dżinsy. Zaczęłam szukać łazienki. Z racji, że to duży dom sądziłam, że do każdego pokoju jest oddzielna. Wyjrzałam na korytarz. Błędem moim było, że się o to nie spytałam od razu. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi z nadzieją, że tam ją znajdę i tak jak przypuszczałam tak i było. Zakluczyłam się i odłożyłam nowe ubrania na szafkę stojącą niedaleko drzwi. Zdjęłam bluzkę i spojrzałam na siebie przez lustro. Na moim ciele były tylko nikłe zadrapania. Może tylko wydawało mi się, że je mam. Tak to iluzje związane z nagłym strachem. Brzmi to mądrze, ale dlaczego jakoś w to nie wierzę?
Powtórzyłam tą samą czynność ze spodniami. Tam też nie było zadrapań. Zdejmując je usłyszała dźwięk pustego naczynia, który spadł na ziemię. Schyliłam się żeby zobaczyć co to jest. Był to kryształ. Całkowicie o nim zapomniałam. Podniosłam go i odłożyłam na półkę. Przebrałam się. Dłonią przeczesałam włosy zostawiając rozpuszczone. Chwyciłam za przedmiot i wsadziłam go z powrotem do kieszeni. Wyszłam kierując się do pokoju, ale coś mi mówiło bym poszła do salonu.
Zeszłam na dół do salonu. Tutaj byłam pierwszy raz. Tak jak w innych pokojach były stare meble i jeszcze więcej książek. Zastanawiał mnie fakt po co wampirom tyle książek? W pokoju nie byłam sama. Już dawno siedział w nim Klaus, pijąc krew z woreczka. Widok czerwonej substancji przyprawił mnie o mdłości.
– Ta krew mogła uratować komuś życie – zauważyłam. On przyjrzał się dokładnie czerwonej cieczy.
– Możliwe – wyznał wzruszając ramionami i jakby specjalnie wziął kolejny łyk. Przewróciłam oczami. Byłam spięta, ale próbowałam tego nie ukazywać. Niestety blondyn nie był tak głupi jak myślałam. W sekundę znalazł się obok mnie. Jak ja nienawidzę jak oni to robią.
– Jesteś sztywna. Powinnaś się rozluźnić – szepnął, a po moim ciele przeszedł dziwnie przyjemny dreszcz. Stałam w bezruchu słuchając jego akcentu. Miał taki piękny, który można było słuchać godzinami. – Chodź coś ci pokarzę – rzucił, odkładając torebkę na szafkę i łapiąc mnie za rękę, pociągnął w głąb domu.

***

Zaparkował swój samochód przed bramą i wysiadł zatrzaskując za sobą drzwi. Odgłos ten wydał mu się nadzwyczaj głośny z powodu panującej w tym miejscu ciszy. Dobrze pamiętał tą bramę. Trudno było ją zapomnieć, zważając na fakt iż jeszcze kilka godzin temu przyjechał tutaj po młodą czarownicę nad którą ciążyły wielkie kłopoty. Gdy usłyszał zdenerwowany głos Sophie w telefonie od razu pomyślał o Amber. Martwił się o tą dziewczynę. Nie miał pojęcia z jakiego powodu sprowadziła go tutaj ta czarownica.
Spacerując z jednego końca na drugi zauważył znajomą postać, która ani to biegnąć ani idąc zmierzała w jego stronę. Przystanął, a gdy istota zdjęła z głowy kaptur okazało się, że to właśnie Sophie.
– Cieszę się, że przyszedłeś – odezwała się jako pierwsza.
– Jak zawsze punktualnie – rzucił z ironią w głosie. – Zastanawia mnie, dlaczego czarownice Nowego Orleanu pomagają rodzinie Melanie? – Spojrzał na nią pytająco. – Nie była stąd i nie należała do waszego sabatu.
– Gdybyśmy dla niej nie pomogły to kto wie jakie niebezpieczeństwo przyciągnęłaby za sobą – odpowiedziała krzyżując ręce.
– Zawsze była tajemniczą osobą – na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
– Wracajmy lepiej do tego po co cię tutaj sprowadziłam. Musimy porozmawiać o dzisiejszym wybryku - rzekła ostro. Popatrzył na nią zdezorientowany. Chciał coś powiedzieć, ale czarownica nie dawała mu dojść do słowa. – Kazałam tylko przypilnować dziewczyny puki nie dowiem się co takiego knuje Marcel. Czy to takie trudne? – Zagadnęła retorycznie gwałtownie gestykulując. Widać było, że jest zdenerwowana. Od początku czuł, że złą decyzją będzie zostawiać młodą czarownicę z swoim młodszym bratem.
– Zostawiłem ją z Niklausem. Mogłem się spodziewać, że nie zrobi to o co go poproszę - wyjaśnił, chociaż do końca nie wiedział czy warto wyjawiać całą prawdę.
– To ty miałeś się nią zajmować, a nie Klaus - zauważyła i westchnęła ciężko. - Nie dałeś mi wyboru Elijah. Nie uchroniłam swojej przyjaciółki przed złem, więc nie chcę by dla jej córki nie stała się krzywda. Rzuciłam zaklęcie. Od dzisiaj gdyby Amber umarła, umrzesz i ty. Nie uchroni cie nawet fakt, że jesteś pierwotnym – wypowiadając to ani razu nie spojrzała na Mikaelsona. Tak jakby bała się, że wampir mógłby zrobić jej krzywdę. Odwróciła się i zaczęła zmierzać z powrotem skąd przyszła. Stanęła w półkroku przypominając sobie co miała jeszcze mu powiedzieć. - Trzymaj ją z dala od Klausa - rozkazała i zniknęła z widoku dla bruneta.
---------------------------------------
Witam was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że był w miarę ciekawy.  Jestem z rozdziałami do przodu, więc mogę wam wyznać, że pierwsza część będzie miała 17 rozdziałów. Teraz zabieram się za drugą część. Dziękuję wam za komentarze. Bardzo motywujecie mnie w ten sposób. Nie wiem czy kolejny rozdział dodam za dwa tygodnie, bo właśnie wtedy mam egzaminy.

8 komentarzy:

  1. Oj Sofie się wściekła ale nie może decydować za Amber ciekawe gdzie ją zabrał Klaus to brzmi jak randka ciekawe czemu Sopie tak nie lubi Klausa cieszę się,że będzie 2 część pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że ktoś czyta moje opowiadanie i cieszy się na wieść o kolejnej części. Bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  2. Bardzo się wkręcić :) A mogę szczerze powiedzieć, że już mi się podoba Klaus <3
    nency15.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobał ci się Klaus. Bałam się, że nie wyjdzie on mi tak świetnie jak w serialu. Bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  3. *wkręciłam xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj coś tu widać jakiś konflikt między Sophie a Klausem. A jednak wampir uratował dziewczynę, a przynajmniej w jakiś sposób się o nią troszczył. Sporo tu tajemnic ale powoli z pewnością będą się rozwiązywać. Mała sugestia - uważaj na błędy ortograficzne bo o ile w poprzednich rozdziałach ich nie zauważałem, o tyle tutaj się pojawiały. Nie ma w tym nic dziwnego bo każdy popełnia błędy ale warto zwracać na to uwagę :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarownice nie przepadają za wampirami. Sophie boi się, że Klaus wykorzysta to co kryje się w Amber by zdobyć Nowy Orlean, dlatego chce aby czarownica trzymała się daleko od hybrydy. Staram się wyłapywać błędy, ale widocznie nie wszystkie rzucają mi się w oczy. Bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  5. zapraszam na watch-meburn.blogspot.com
    Można zamówić szablon albo chociaż przyodziać się w gotowy. A jeśli nie, to chociaż popatrzeć. Jak inni się przyodziewają.
    Pozdrawiam cieplutko, gorąco, serdecznie itp.

    OdpowiedzUsuń

.
.
.
.
.
.
template by oreuis