Pierwotna stanęła na
środku salonu. Odgarnęła swoje blond włosy z ramion i spojrzała
przez okno na puste podwórko.
– Mogę wiedzieć co
tutaj się dzieje? – Spytała zniecierpliwiona, kierując swoje
pytanie ku najstarszemu z braci, który właśnie siadał na skórzany
fotel. Parę kropel prawie bezdźwięcznie odpiło się o szybę.
– Spełniam powierzone
mi zadanie – odpowiedział z całkowitym spokojem, splatając swoje
palce.
– Wytłumacz mi,
dlaczego ta dziewczyna wygląda tak samo jak Melanie? – Zagadnęła,
krzyżując ręce na piersi. Nadal nie patrzyła na niego. Blondynka
nie sądziła, że poznanie Amber może wywołać tyle wspomnień.
Tych dobrych i złych. Elijah odpłyną w myślach na dość długo,
co nie uszło uwadze siostry.
– Amber jest jej córką
– stwierdził, a Rebekah westchnęła ciężko. Rodzina Rosenow
miała coś w sobie, co wpakowywało ich zawsze w różne kłopoty.
– Jesteś tego pewny? –
Pierwszy raz spojrzała na niego upewniając się. Nie mylił się.
Nigdy nie przypuszczała, że Melanie Rosenow będzie miała dziecko.
Uważała ją za wiecznie wolną kobietę, która odganiała od
siebie wszystkich adoratorów w tym jej braci. Zamilkli gdy w drzwiach
stanął Klaus.
– Jakie tajemnice
chowacie przede mną? – Zagadnął niezadowolony, opierając się o
framugę w drzwiach.
– Miło cię widzieć
Nik – rzuciła z wymuszonym uśmiechem w stronę brata. Dobrze
pamiętała, że rozstali się w niezbyt przyjaznych stosunkach.
– Nie sądziłem, że
zaszczycisz nas swoją obecnością – odpowiedział z wyczuwalną
ironią w głosie. Rebekah przewróciła oczami. Wiedziała, że nie
usłyszy z jego ust słowa przepraszam. Nawet nie liczyła na to.
– Do czego zmierzała
ta rozmowa? – Ponowił poruszany temat Elijah. Postanowił przerwać
tą grę słów zanim doprowadziłaby do czegoś niepokojącego.
– Do tego mój bracie,
że za wcześnie popadasz w nadzieje – uciął krótko Klaus.
Najstarszy z Mikaelsonów przeszył go wzrokiem. Wampirzyca, która
miała już dość sprzeczek swoich braci, postanowiła od razu
powiedzieć im to o czym się dowiedziała w ostatnim czasie.
– Kiedy do mnie
zadzwoniłeś i powiedziałeś o dziewczynie podobnej do Melanie
stwierdziłam, że to nie możliwe – zaczęła, jednak blondyn
przerwał jej, zanim doszła do konkretów.
– Powiedziałeś dla
niej bez mojej zgody? – Zwrócił się z pretensją do swojego
najstarszego brata. Elijah zamknął na chwilę oczy, by opanować
chęć uspokojenia siłą hybrydy.
– Wątpię żebym miał
jakikolwiek powód by to robić – rzekł z uśmiechem. – Mów
dalej – rozkazał kontynuować dziewczynie. Wzięła głęboki
wdech by zebrać myśli.
– Każdy z nas
wiedział, że była czarownicą, więc poszperałam u znajomych
czarownic i jak się okazało, ta wasza koleżanka ma podobno coś,
za co pewna osoba oddałaby wszystko.
– O kim mówisz? –
Spytał niebieskooki, wyprzedzając tym pytaniem Elijah. Rebekah
zamilkła na chwilę, przechodząc wzrokiem po rodzeństwie. Już
dawno nie widziała ich tak zaciekawionych i skupionych jednocześnie.
– Sądzę, że każdy z
was zna Petera Clarke. Jeśli to co mówią czarownice jest prawdą,
to mamy duży problem – odparła, a w salonie zapanowała nagle
grobowa cisza.
***
Po zniknięciu z
pomieszczenia pierwotnych, zostałam sama. Usiadłam na parapet.
Oparłam czoło o zimną szybę. W pomieszczeniu panował dziwny
zaduch i zapach kurzu. Otworzyłam z powrotem okno. Na dworze padała
delikatna mżawka. Po mojej twarzy przeszedł przyjemny powiew
świeżego powietrza. Przymknęłam powieki. Próbowałam przypomnieć
sobie ostatnią scenę z Rebeką. Co ona wtedy powiedziała? To nie
możliwe? Brzmiało to bardzo dziwnie.
Nagle usłyszałam czyjś
głos wołający moje imię. Podniosłam zdezorientowana głowę. Był
on kobiecy. Lekki, niesiony jakby przez wiatr.
Zdumiona wyjrzałam na
zewnątrz. Odgłos dobiegał z lasu. Jak dla mnie przeklętego lasu.
Z pewnością to był tylko wiatr, myślałam, lecz to się
powtórzyło. Co gorsza, tym razem było dłuższe. Już nie brzmiało jak Amber, tylko jakby coś chciało bym do niego przyszła. Jak nawoływanie przez
ducha w horrorach.
Było to straszne, wręcz
można rzec okropne. W mgnieniu oka wstałam i ruszyłam do wyjścia. Bez własnej woli.
Tak jakby to ktoś inny kazał mi wstać i iść. Po cichu zeszłam
na dół i przeszłam przez resztę domu. W salonie siedziały
wampiry. Wiedziałam, że każdy niepotrzebny odgłos nie zostanie
przez nich zignorowany.
Odetchnęłam z ulgą gdy
wydostałam się na zewnątrz. Wtedy nie wiedziałam co
takiego może się wydarzyć. Rozejrzałam się jeszcze czy nikt mnie
nie widzi i ruszyłam przed siebie. W miejscu, gdzie godzinę temu
uciekałam, zostały wydeptane kupki ziemi. Kierując się intuicją,
zaczęłam przedzierać się przez gąszcz, schodząc widocznie na
wschód. Tutaj droga była zarośnięta i nie do przejścia. Jakby
nie ten hipnotyzujący głos dawno bym odpuściła. Z każdym
szarpnięciem, zadrapaniem czułam, że jestem bliżej odkrycia
tajemnicy. Do moich uszu dochodziły różne odgłosy. Śpiew ptaków
i szumiąca woda.
Dochodząc do
miejsca, zauważyłam odbicie drzew w tafli wody. Był to zarośnięty
staw do którego sączył się mały górski strumyk.
Na około znajdowała się zielona polana porośnięta żółtymi
mleczami. Kiedyś pewnie na niej wypasano bydło. Panował
dziwny spokój. Nie tego się spodziewałam. Sądziłam, że znajdę
tutaj przyczynę moich lęków, a w zamian znalazłam najcichsze
miejsce w Nowym Orleanie, a do tego głos zamilkł. Pokręciłam
głową z braku siły. Amber ty chyba oszalałaś!
Miałam zamiar już
wracać, gdy w tej chwili zmorzył się wiatr. Zmarszczyłam posępnie
czoło, rozglądając się dookoła. Nagle zamarłam z przerażenia.
Na niedalekim pagórku stała jakaś postać. Kobieta o długich
czarnych włosach, które lekko opadały jej na twarz. Miała na
sobie długą białą sukienkę, która falowała na wietrze. Jak
zjawa. Przełknęłam głośno ślinę. Teraz zaczęłam żałować
swojej decyzji. Postać wyciągnęła w moją stronę swoją chudą i
bladą dłoń. Nim zdążyłam racjonalnie pomyśleć, już szłam w
jej stronę. Nie zdążyłam zrobić trzech kroków, a kobieta
zmieniła się w kulę światła. Tak jasnego, że od razu oślepiło
mnie. Zakryłam dłońmi oczy i upadłam na kolana. Próbowałam
jakoś wydostać się z tego miejsca, ale nie mogłam. Jasna smuga
powoli zmieniała się w pustą ciemność.
~*~
Otworzyłam powoli oczy.
Pierwsze co ujrzałam to biały sufit. Chciałam się podnieść, ale
nie mogłam. Moje ciało było rośliną. Niezdatne do jakiegokolwiek
ruchu. Przestraszona, zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.
Był to jednoosobowy pokój. Cały na biało. Obok mnie stały różne
aparatury podłączone do mojego ciała, a ja sama zostałam
przymocowana do łóżka. Próbowałam zerknąć przez okno, które
nikt nie zasłonił. Niebieskie niebo i chmury nadal były takie
same. Dostrzegłam także fragment budynku i wielki niebiesko-biały
napis. Serce zabiło mi mocniej. Szpital.
------------------------------------------------------------
Rozdział miał pojawić się szybko, ale jak zwykle nie mogłam się za niego zabrać. Muszę was ostrzec, że rozdziały w pierwszej części będą pewnie krótkie. W drugiej postaram się je rozbudować. Międzyczasie możecie spodziewać się mojego nowego bloga, który mam zamiar zacząć publikować kiedy skończę tą część. Będzie to taka odskocznia od tego bloga, bym mogła pozbierać myśli nad dalszą częścią. Nie chcę wam się chwalić, ale będzie to moje pierwsze opowiadanie autorskie i mam nadzieję, że wyjdzie ciekawie. Muszę też podziękować osobom, które skomentowały poprzedni rozdział, które zagłosowały na ten blog w ankiecie i oczywiście tym, którzy z niecierpliwością czekali na nowy rozdział. Mam nadzieję, że jest tego wart. Do następnego! :)
Za mało Klausa Eliasch był denerwujący nie wiem za co Klaus tak ceni swoje rodzeństwo oni go nienawidzą kim była ta kobieta co chciała pszekazać Amber i co oznacza przybycie Petera wprowadz Helly tylko ona rozumie Klausa bardzo bym chcviała żeby byli razem nie mogę doczekać się drugiej części mam nadzieję,że zgłosisz ją do katalogu opowiadań o wampirach pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW kolejnych rozdziałach Klausa będzie o wiele więcej. Niestety na kolejne twoje pytania nie mogę odpowiedzieć, ale niedługo wszystko się rozwiąże. Bardzo dziękuję za komentarz. :)
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńNa początek powiem, że osobiście nie lubię Rebekah, która zjawiła się w Pamiętnikach Wampirów. Jednak później, w The Originals zdołała mnie do siebie przekonać. Rebekah w twoim opowiadaniu jest postacią rzeczową i rozsądną, co nieco nie zgadza się z jej ogólną opinią:)
Ciekawie mnie kim była zjawa na wzgórzu, czego chce od Amber i jaka konkretnie historia skrywa się za słabością Elijah do Melanie. Tyle pytań i jak zwykle brak odpowiedzi.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:)
cursed-child.blogspot.com
Osobiście podoba mi się charakter Rebeki, który sama jej nadałam. Starałam się zrobić z niej osobę, która będzie wszystko brać na swoje barki, ale zarazem pokazując swoją siłę. Niedługo w kolejnych rozdziałach pojawią się odpowiedzi na wszystkie pytania. Dziękuję bardzo za komentarz. :)
Usuń