niedziela, 10 lipca 2016

Rozdział 9 Zjawa

Pierwotna stanęła na środku salonu. Odgarnęła swoje blond włosy z ramion i spojrzała przez okno na puste podwórko.
– Mogę wiedzieć co tutaj się dzieje? – Spytała zniecierpliwiona, kierując swoje pytanie ku najstarszemu z braci, który właśnie siadał na skórzany fotel. Parę kropel prawie bezdźwięcznie odpiło się o szybę.
– Spełniam powierzone mi zadanie – odpowiedział z całkowitym spokojem, splatając swoje palce.
– Wytłumacz mi, dlaczego ta dziewczyna wygląda tak samo jak Melanie? – Zagadnęła, krzyżując ręce na piersi. Nadal nie patrzyła na niego. Blondynka nie sądziła, że poznanie Amber może wywołać tyle wspomnień. Tych dobrych i złych. Elijah odpłyną w myślach na dość długo, co nie uszło uwadze siostry.
– Amber jest jej córką – stwierdził, a Rebekah westchnęła ciężko. Rodzina Rosenow miała coś w sobie, co wpakowywało ich zawsze w różne kłopoty.
– Jesteś tego pewny? – Pierwszy raz spojrzała na niego upewniając się. Nie mylił się. Nigdy nie przypuszczała, że Melanie Rosenow będzie miała dziecko. Uważała ją za wiecznie wolną kobietę, która odganiała od siebie wszystkich adoratorów w tym jej braci. Zamilkli gdy w drzwiach stanął Klaus.
– Jakie tajemnice chowacie przede mną? – Zagadnął niezadowolony, opierając się o framugę w drzwiach.
– Miło cię widzieć Nik – rzuciła z wymuszonym uśmiechem w stronę brata. Dobrze pamiętała, że rozstali się w niezbyt przyjaznych stosunkach.
– Nie sądziłem, że zaszczycisz nas swoją obecnością – odpowiedział z wyczuwalną ironią w głosie. Rebekah przewróciła oczami. Wiedziała, że nie usłyszy z jego ust słowa przepraszam. Nawet nie liczyła na to.
– Do czego zmierzała ta rozmowa? – Ponowił poruszany temat Elijah. Postanowił przerwać tą grę słów zanim doprowadziłaby do czegoś niepokojącego.
– Do tego mój bracie, że za wcześnie popadasz w nadzieje – uciął krótko Klaus. Najstarszy z Mikaelsonów przeszył go wzrokiem. Wampirzyca, która miała już dość sprzeczek swoich braci, postanowiła od razu powiedzieć im to o czym się dowiedziała w ostatnim czasie.
– Kiedy do mnie zadzwoniłeś i powiedziałeś o dziewczynie podobnej do Melanie stwierdziłam, że to nie możliwe – zaczęła, jednak blondyn przerwał jej, zanim doszła do konkretów.
– Powiedziałeś dla niej bez mojej zgody? – Zwrócił się z pretensją do swojego najstarszego brata. Elijah zamknął na chwilę oczy, by opanować chęć uspokojenia siłą hybrydy.
– Wątpię żebym miał jakikolwiek powód by to robić – rzekł z uśmiechem. – Mów dalej – rozkazał kontynuować dziewczynie. Wzięła głęboki wdech by zebrać myśli.
– Każdy z nas wiedział, że była czarownicą, więc poszperałam u znajomych czarownic i jak się okazało, ta wasza koleżanka ma podobno coś, za co pewna osoba oddałaby wszystko.
– O kim mówisz? – Spytał niebieskooki, wyprzedzając tym pytaniem Elijah. Rebekah zamilkła na chwilę, przechodząc wzrokiem po rodzeństwie. Już dawno nie widziała ich tak zaciekawionych i skupionych jednocześnie.
– Sądzę, że każdy z was zna Petera Clarke. Jeśli to co mówią czarownice jest prawdą, to mamy duży problem – odparła, a w salonie zapanowała nagle grobowa cisza.

***

Po zniknięciu z pomieszczenia pierwotnych, zostałam sama. Usiadłam na parapet. Oparłam czoło o zimną szybę. W pomieszczeniu panował dziwny zaduch i zapach kurzu. Otworzyłam z powrotem okno. Na dworze padała delikatna mżawka. Po mojej twarzy przeszedł przyjemny powiew świeżego powietrza. Przymknęłam powieki. Próbowałam przypomnieć sobie ostatnią scenę z Rebeką. Co ona wtedy powiedziała? To nie możliwe? Brzmiało to bardzo dziwnie.
Nagle usłyszałam czyjś głos wołający moje imię. Podniosłam zdezorientowana głowę. Był on kobiecy. Lekki, niesiony jakby przez wiatr.
Zdumiona wyjrzałam na zewnątrz. Odgłos dobiegał z lasu. Jak dla mnie przeklętego lasu. Z pewnością to był tylko wiatr, myślałam, lecz to się powtórzyło. Co gorsza, tym razem było dłuższe. Już nie brzmiało jak Amber, tylko jakby coś chciało bym do niego przyszła. Jak nawoływanie przez ducha w horrorach.
Było to straszne, wręcz można rzec okropne. W mgnieniu oka wstałam i ruszyłam do wyjścia. Bez własnej woli. Tak jakby to ktoś inny kazał mi wstać i iść. Po cichu zeszłam na dół i przeszłam przez resztę domu. W salonie siedziały wampiry. Wiedziałam, że każdy niepotrzebny odgłos nie zostanie przez nich zignorowany.
Odetchnęłam z ulgą gdy wydostałam się na zewnątrz. Wtedy nie wiedziałam co takiego może się wydarzyć. Rozejrzałam się jeszcze czy nikt mnie nie widzi i ruszyłam przed siebie. W miejscu, gdzie godzinę temu uciekałam, zostały wydeptane kupki ziemi. Kierując się intuicją, zaczęłam przedzierać się przez gąszcz, schodząc widocznie na wschód. Tutaj droga była zarośnięta i nie do przejścia. Jakby nie ten hipnotyzujący głos dawno bym odpuściła. Z każdym szarpnięciem, zadrapaniem czułam, że jestem bliżej odkrycia tajemnicy. Do moich uszu dochodziły różne odgłosy. Śpiew ptaków i szumiąca woda.
Dochodząc do miejsca, zauważyłam odbicie drzew w tafli wody. Był to zarośnięty staw do którego sączył się mały górski strumyk. Na około znajdowała się zielona polana porośnięta żółtymi mleczami. Kiedyś pewnie na niej wypasano bydło. Panował dziwny spokój. Nie tego się spodziewałam. Sądziłam, że znajdę tutaj przyczynę moich lęków, a w zamian znalazłam najcichsze miejsce w Nowym Orleanie, a do tego głos zamilkł. Pokręciłam głową z braku siły. Amber ty chyba oszalałaś!
Miałam zamiar już wracać, gdy w tej chwili zmorzył się wiatr. Zmarszczyłam posępnie czoło, rozglądając się dookoła. Nagle zamarłam z przerażenia. Na niedalekim pagórku stała jakaś postać. Kobieta o długich czarnych włosach, które lekko opadały jej na twarz. Miała na sobie długą białą sukienkę, która falowała na wietrze. Jak zjawa. Przełknęłam głośno ślinę. Teraz zaczęłam żałować swojej decyzji. Postać wyciągnęła w moją stronę swoją chudą i bladą dłoń. Nim zdążyłam racjonalnie pomyśleć, już szłam w jej stronę. Nie zdążyłam zrobić trzech kroków, a kobieta zmieniła się w kulę światła. Tak jasnego, że od razu oślepiło mnie. Zakryłam dłońmi oczy i upadłam na kolana. Próbowałam jakoś wydostać się z tego miejsca, ale nie mogłam. Jasna smuga powoli zmieniała się w pustą ciemność.

~*~

Otworzyłam powoli oczy. Pierwsze co ujrzałam to biały sufit. Chciałam się podnieść, ale nie mogłam. Moje ciało było rośliną. Niezdatne do jakiegokolwiek ruchu. Przestraszona, zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Był to jednoosobowy pokój. Cały na biało. Obok mnie stały różne aparatury podłączone do mojego ciała, a ja sama zostałam przymocowana do łóżka. Próbowałam zerknąć przez okno, które nikt nie zasłonił. Niebieskie niebo i chmury nadal były takie same. Dostrzegłam także fragment budynku i wielki niebiesko-biały napis. Serce zabiło mi mocniej. Szpital.
------------------------------------------------------------
Rozdział miał pojawić się szybko, ale jak zwykle nie mogłam się za niego zabrać. Muszę was ostrzec, że rozdziały w pierwszej części będą pewnie krótkie. W drugiej postaram się je rozbudować. Międzyczasie możecie spodziewać się mojego nowego bloga, który mam zamiar zacząć publikować kiedy skończę tą część. Będzie to taka odskocznia od tego bloga, bym mogła pozbierać myśli nad dalszą częścią. Nie chcę wam się chwalić, ale będzie to moje pierwsze opowiadanie autorskie i mam nadzieję, że wyjdzie ciekawie. Muszę też podziękować osobom, które skomentowały poprzedni rozdział, które zagłosowały na ten blog w ankiecie i oczywiście tym, którzy z niecierpliwością czekali na nowy rozdział. Mam nadzieję, że jest tego wart. Do następnego! :)

4 komentarze:

  1. Za mało Klausa Eliasch był denerwujący nie wiem za co Klaus tak ceni swoje rodzeństwo oni go nienawidzą kim była ta kobieta co chciała pszekazać Amber i co oznacza przybycie Petera wprowadz Helly tylko ona rozumie Klausa bardzo bym chcviała żeby byli razem nie mogę doczekać się drugiej części mam nadzieję,że zgłosisz ją do katalogu opowiadań o wampirach pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kolejnych rozdziałach Klausa będzie o wiele więcej. Niestety na kolejne twoje pytania nie mogę odpowiedzieć, ale niedługo wszystko się rozwiąże. Bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  2. Witam.
    Na początek powiem, że osobiście nie lubię Rebekah, która zjawiła się w Pamiętnikach Wampirów. Jednak później, w The Originals zdołała mnie do siebie przekonać. Rebekah w twoim opowiadaniu jest postacią rzeczową i rozsądną, co nieco nie zgadza się z jej ogólną opinią:)
    Ciekawie mnie kim była zjawa na wzgórzu, czego chce od Amber i jaka konkretnie historia skrywa się za słabością Elijah do Melanie. Tyle pytań i jak zwykle brak odpowiedzi.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:)
    cursed-child.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście podoba mi się charakter Rebeki, który sama jej nadałam. Starałam się zrobić z niej osobę, która będzie wszystko brać na swoje barki, ale zarazem pokazując swoją siłę. Niedługo w kolejnych rozdziałach pojawią się odpowiedzi na wszystkie pytania. Dziękuję bardzo za komentarz. :)

      Usuń

.
.
.
.
.
.
template by oreuis