Kiedy kilka dni temu myślałam o kolejnym spotkaniu, sądziłam to za kiepski żart, który nigdy nie miał prawa wyjść. Teraz już wiem, że się myliłam i jedynie co w tej chwili czuję to zażenowanie i co najdziwniejsze lekką euforię.
– To ty – powiedziałam zaskoczona. Wampir posłał mi przyjacielskie spojrzenie.
– To ty – powiedziałam zaskoczona. Wampir posłał mi przyjacielskie spojrzenie.
– Elijah Mikaelson -
przedstawił się. – Miło cię znowu widzieć – stwierdził
kierując wzrok po wszystkich zgromadzonych.
Sophie wymownie spojrzała
na mnie, a ja specjalnie starałam się na nią nie patrzeć.
– Amber musisz mi chyba
o czymś powiedzieć – rzuciła gniewnie czarownica, ale ja dałam
jej znać, że to nie najlepsza pora na tłumaczenia sobie
wszystkiego.
– Amber – szepnął i jakby na chwilę znikł gdzieś w swoich myślach. Zapadła cisza. – Wracając –
zaczął kończąc tą jak dla mnie niezręczną sytuacje. – To ty
jesteś tą dziewczyną, którą mam pilnować jak oka w głowie –
przybliżył się do mnie tak, że dzieliły nas tylko centymetry.
Stałam nieruchoma obserwując jego każdy ruch swoimi wielkimi
oczami.
– Pamiętasz przysługa
za przysługę – rzekła gdzieś z tyłu Sophie, a jej słowa
odbijały się o moje uszy jak echo. Miałam wrażenie, że między
nim, a mną znajduje się jakaś niewidzialna ściana, którą z
każdą minutą może zburzyć.
– Pamiętam –
przyznał gwałtownie odsuwając się ode mnie. – Nie zapominam o
przysługach – zaznaczył spacerując po pomieszczeniu. Połączenie
wampira i kaplicy na cmentarzu wyglądało przerażająco.
– W takim razie jest
już wszystko ustalone – wyznała skinieniem głowy i wyszła z
pomieszczenia.
– Jak to wszystko
ustalone? Co tutaj się dzieje? – Zdezorientowana opuściłam luźno
ręce. Nie mogłam pojąć co tutaj się dzieje. To wydawało się
takie chore, a z drugiej strony układało się w logiczną całość.
Usłyszałam
zniecierpliwione chrząknięcie wampira. Spojrzałam na niego
zdezorientowana, a on skinieniem ręki wskazał bym wyszła. Zrobiłam
to co kazał. Może dlatego, że nie chciałam mu się sprzeciwiać?
Po raz kolejny z taką łatwością udało mu się mieć mnie w
garści, ale ja jeszcze mu pokarze. Jeszcze będzie miał mnie dość.
Rzuciłam w jego stronę
koślawe spojrzenie, kiedy we trójkę szliśmy w stronę wyjścia z cmentarza.
Sophie kiwnęła głową
przystając na rozdrożu dróg. Zatrzymała mnie łapiąc za rękaw
bluzy. Stanęłam i spojrzałam na jej twarz. Teraz dopiero
zauważyłam, że pierwszy raz od tych paru godzin jest spokojna.
Posłałam jej jak najbardziej naturalny uśmiech jaki tylko umiałam
zrobić.
– Będzie wszystko
dobrze – zapewniłam, chociaż nie byłam tego do końca pewna.
Będę mieszkać z wampirem. To ja mam się ukrywać nie wiadomo za
co. Przytuliłam ją jak najmocniej potrafiłam. Odkąd skończyłam
siedemnaście lat mieszkam tylko z nią. – Do zobaczenia –
pożegnałam się próbując powstrzymać łzy i odsunęłam się
pomału odchodząc w stronę wampira. Nie odrywałam wzroku od
czarownicy. Cień jej robił się coraz mniejszy i mniejszy aż znikł
w mroku. Zostałam sama razem z mężczyzną.
– Możemy już wracać?
– Zagadnął opierając się o drzwi samochodu.
Kiwnęłam głową. Wziął
ode mnie walizkę i włożył do bagażnika po czym otworzył dla
mnie drzwi. Wsiadłam i zapięłam pasy bezpieczeństwa. Ostrożności
nigdy za wiele. Elijah zaśmiał się cicho i już siedział na miejscu
kierowcy, przekręcając kluczyk w stacyjce.
Gdy jechaliśmy patrzyłam
przez szybę oglądając mijające domy oraz drzewa. Nie miałam
jakoś ochoty na rozmowę. Oparłam głowę o zagłownik i spojrzałam
przed siebie.
– Sophie mówiła, że
umiesz z łatwością denerwować innych – odezwał się po dobrej chwili
przyjemnej jak dla mnie ciszy.
– Czasami – mruknęłam
stukając palcami o własne nogi. Brunet znowu się zaśmiał. Czy ja
jestem taka zabawna? – Mogłabym wiedzieć dlaczego to właśnie
tobie Sophie powierzyła tak drogocenne życie jak moje? –
Ironizowałam. W duchu dziwiłam się, że jeszcze nie wyrzucił mnie
z samochodu.
– Miałem u twojej
matki dług wdzięczności – wyznał z nutą tajemniczości.
– Wiem, że jesteś
pierwotnym – wyznałam bez entuzjazmu w głosie. – Moja mama często
opowiadała mi o was na dobranoc.
Pierwotni są to pierwsze
wampiry od których wzięły się inne. Można rzec, że są ich "rodzicami". Najstarsze i najsilniejsze
Chciałam się odsunąć,
ale przypomniałam sobie, że obok mnie są drzwi. Wyglądało to
komicznie kiedy podsuwając się w bok uderzyłam głową o szybę.
Z grymasem rozmasowałam bolące miejsce.
– Niezdarna jesteś –
stwierdził z lekkim uśmiechem na ustach.
– Cicho bądź! –
Syknęłam, próbując spiorunować go wzrokiem.
Samochód stanął.
Byliśmy już na miejscu. Ten sam dom po ciemku wyglądał jak pałac
Drakuli w filmach. Straszny, a zarazem niesamowity. Panował półmrok,
więc trudno było mi dojść nawet do drzwi.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem. Złapał za klamkę i pchnął je. Przed moimi oczami ukazało się bijące jasnością po oczach wnętrze. Przestąpił przez próg i skinieniem ręki zaprosił mnie do środka. Niepewnie zrobiłam krok w przód. Niby byłam już tutaj raz, ale teraz uczucie było inne. Teraz wchodziłam tutaj jak do nowego domu.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem. Złapał za klamkę i pchnął je. Przed moimi oczami ukazało się bijące jasnością po oczach wnętrze. Przestąpił przez próg i skinieniem ręki zaprosił mnie do środka. Niepewnie zrobiłam krok w przód. Niby byłam już tutaj raz, ale teraz uczucie było inne. Teraz wchodziłam tutaj jak do nowego domu.
– Pokaże ci twój
pokój – powiedział kierując się na górę, a ja za nim. Przy
długim korytarzu, który na końcu zakręcał nie wiadomo gdzie
znajdowały się otwarte na oścież drzwi.
Mało się różnił od
poprzedniego. Był trochę większy z dużym
łóżkiem, białymi drewnianymi meblami i wejściem na taras.
Przytulny i to mi się podobało. Stanęłam na środku odkładając
walizkę na ziemię.
– Zostaw mnie samą –
poprosiłam. Elijah bez żadnego słowa wyszedł z pokoju.
Zostałam sama. Tak jak
chciałam. Potrzebowałam pobyć w pojedynkę z samą sobą.
Przeniosłam walizkę na łóżko i rozpięłam ją. Zaczęłam
rozpakowywać się. Każdą rzecz oglądałam po kolei i odkładałam
na odpowiednie miejsce. Zajęło mi to sporo czasu.
Usiadłam na łóżko i
podziwiałam swoje dzieło pracy. Jednak szybko mi się to znudziło.
Zaczęłam chodzić po pokoju oglądając różne rzeczy, które w
nim się znajdowały. Głównie były tam same stare książki. Nie
jestem miłośniczką czytania. Palcami przetarłam po grzbietach
książek robiąc przy tym niewielki obrót.
Śmiejąc się z tego
moim oczom rzuciły się drzwi, które prowadziły na wielki taras.
Podeszłam do nich i łapiąc za klamki pchnęłam do siebie. Moją
twarz musnął delikatny wiatr. Panowała już noc. Księżyc, który
wystawał zza chmur dawał tylko nikłe odbite światło.
Wystarczające by zobaczyć przynajmniej kontury drzew znajdujących
się naokoło domu. Oparłam się rękoma o barierkę i wzięłam
głęboki wdech. Tutaj tak pięknie pachniało lasem.
Nagle poczułam czyjąś
obecność w tym miejscu. To jeden z darów, których jak twierdziła
Sophie odziedziczyłam po matce.
– Mówiłam ci żebyś
mnie zostawił – odezwałam się zdenerwowana. Miałam stu
procentował pewność, że to Elijah.
– Nie jestem tym o kim
zapewne myślisz – osoba zaprzeczyła wszystkim moim myślom.
Pierwszy raz się myliłam. Odwróciłam się gwałtownie
przestraszona. – Witaj – przywitał się, a ja odruchowo
odsunęłam się do tyłu tak, że prawie bym wypadła przez
barierki. – Miło cię znowu widzieć – przyznał tym razem
posyłając zawadiacki uśmiech.
– Ty pewnie jesteś
bratem Elijah. Klaus, prawda? – Rzuciłam krzyżując ręce.
Mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się obok mnie.
– Wolałbym żebyś nie
kojarzyła mnie z moim bratem – rzekł łapiąc moją dłoń, którą
szybko wyrwałam.
– Mogłabym cię w
ogóle nie kojarzyć - stwierdziłam i ruszyłam z powrotem do pokoju.
Na chwilę się zatrzymałam. – Mam na imię Amber – wyznałam
odwracając się, ale go już tam nie było.
Zamknęłam za sobą
drzwi i zasłoniłam okna. Położyłam się na łóżko i wyjęłam
z kieszeni zdjęcie. Uśmiechnęłam się do niego, bo moja mama
pewnie by nie uwierzyła w to co się właśnie dzieje. Odłożyłam
je na stolik i znowu sięgnęłam do kieszeni tym razem po kryształ,
który dostałam od matki gdy byłam mała. Nie było go tam.
Powtórzyłam tą czynność z drugą kieszenią, ale bez rezultatu.
Zdenerwowana wyskoczyłam
z łóżka i zaczęłam grzebać jeszcze raz w walizce. Nigdzie go
nie było. Czyżbym zapomniała o najważniejszej pamiątce? Opadłam
bezwładnie. Przymknęłam oczy. Chciałam płakać, ale musiałam
być twarda. Nie miałam wyjścia...
-------------------------------------------------
Rozdział miał się pojawić wcześniej, ale dopiero teraz skończyłam wykonywać wszystkie moje obowiązki. Muszę was uprzedzić, ale zawsze kiedy mam trudności z wymyśleniem czegoś sensownego to mam tendencje do wkładania bardzo dużej ilości dialogów. Na początku sądziłam, że ten rozdział będzie klapą, ale przeczytałam to kilka razy, poprawiłam parę rzeczy i chyba nie wyszedł aż taki zły. :) Dziękuje wszystkim za komentarze. Bardzo się cieszę, że ktoś to jednak czyta. Dzięki wam moje serduszko się raduje. :D Przy okazji chcę wszystkim życzyć wesołych świąt. Pogoda nas nie rozpieszcza (przynajmniej u mnie), ale może tym razem obejdą one się bez śniegu. :)
Rozdział miał się pojawić wcześniej, ale dopiero teraz skończyłam wykonywać wszystkie moje obowiązki. Muszę was uprzedzić, ale zawsze kiedy mam trudności z wymyśleniem czegoś sensownego to mam tendencje do wkładania bardzo dużej ilości dialogów. Na początku sądziłam, że ten rozdział będzie klapą, ale przeczytałam to kilka razy, poprawiłam parę rzeczy i chyba nie wyszedł aż taki zły. :) Dziękuje wszystkim za komentarze. Bardzo się cieszę, że ktoś to jednak czyta. Dzięki wam moje serduszko się raduje. :D Przy okazji chcę wszystkim życzyć wesołych świąt. Pogoda nas nie rozpieszcza (przynajmniej u mnie), ale może tym razem obejdą one się bez śniegu. :)
Komentujesz=Motywujesz!