Otworzyłam powoli oczy.
Obraz był zamazany, ale z czasem wyostrzał się. Znajdowałam się w jakimś
pokoju. W wielkim łóżku. Na przeciw stała duża drewniana szafa, a obok mniejszy regał z książkami. Po prawej było okno zasłonięte brązową firanką. Nie znałam nigdy tego miejsca. Panował tutaj nastrojowy półmrok i cisza, którą
przerwał głos otwierających się drzwi. Do pokoju wszedł
mężczyzna. Wysoki w garniturze o ciemnobrązowych włosach i brązowych
oczach. Przeszedł przez pokój w milczeniu i stanął przed łóżkiem, przyglądając mi się przez chwile.
– Witaj – przywitał
się. – W końcu się obudziłaś – zauważył kończąc
niezręczną ciszę.
– Yhm – mruknęłam
próbując podeprzeć się na łokciach, ale wtedy poczułam ostry
ból w prawej ręce. Syknęłam i odruchowo wyjęłam ją spod
kołdry, którą byłam okryta. Łokieć miałam owinięty w jakiś
materiał, który już dawno przesiąkł krwią. Odwinęłam ją
powoli, a wtedy moim oczom pojawiła się jeszcze nie do końca
zaschnięta rana. Skrzywiłam się na jej widok. Wzrokiem od razu
powędrowałam na mojego towarzysza. Widziałam jak jego oczy zmieniają
się na widok krwi. Robiły się czarne, puste, ale szybko powróciły
do normalności.
– Schowaj ją, proszę
– odparł odwracając swoją twarz w stronę okna. Zrobiłam to co
kazał. Jego kącik ust lekko się uniósł.
– Więc jesteś
wampirem? – Bardziej stwierdziłam niż zapytałam, marszcząc lekko
brwi. Kiwnął znacząco głową. - To dlaczego mnie nie zabiłeś? -
Rzuciłam prosto z mostu. -Nie lubicie takich jak ja.
– Nie jestem taki jak
inni – rzucił otwierając szafę. Wyjął z
niej bluzę, po czym podał mi. - Nałóż ją -
nakazał podchodząc do okna i odsłaniając zasłony. Nie chciałam
mu się sprzeciwiać, więc zrobiłam to co kazał. Była ona za duża i pachniała męskimi perfumami.
– Gdzie moja bluza? –
Spytałam siadając na łóżko.
– Nie nadawała się do
użytku, więc ją wyrzuciłem.
– Nie wiesz, że źle
jest wyrzucać czyjeś rzeczy bez pozwolenia – burknęłam niezbyt
grzecznie. Widząc spojrzenie wampira od razu zaczęłam tego
żałować. Jego wzrok był tak przenikliwy, że aż czułam jakby to
on wbijał mi kołek w samo serce, a nie ja mu.
– Chcesz uczyć wampira
dobrych manier? - Zagadnął retorycznie unosząc jedną brew.
Przełknęłam niezręcznie ślinę. - Nie powinnaś tutaj być. To
miejsce nie jest bezpieczne dla ciebie - rzekł zwracając swój
wzrok znowu na okno. Uznałam to za nakaz wyjścia z budynku, więc
wstałam z trudem i o swoich siłach wyszłam z pokoju.
Korytarz był wąski i
długi. Łatwo było się w nim zgubić. Wychyliłam się powoli z
pomieszczenia, gdy nagle poczułam na swoich plecach dłoń.
Wyskoczyłam z pokoju niemal z krzykiem.
– Wiem, że jestem
straszny, ale, że aż tak – powiedział sarkastycznie wampir.
Przewróciłam oczami.
– Pokarzesz mi jak mam
stąd wyjść czy sama mam znaleźć wyjście? – Zapytałam
obojętnie. Z uśmiechem wskazał ręką w prawą stronę.
– Dziękuję –
prychnęłam i ruszyłam przed siebie. Dziwnie było iść w
towarzystwie wampira. Nie lubiłam tej rasy. Może przez to co robił
w ostatnich latach Marcel. Były one zarozumiałe, egoistyczne. Nie
tolerowały innych. Sądzą, że są najlepsze, a się mylą. Jednak
ten wampir był inny. Miał coś w sobie co zarazem urzekało i
przyprawiało przerażenie na sam widok. Bardzo interesująca osoba.
Wychodząc z długiego
korytarza, wchodziło się do holu. Tam znajdowały się drewniane
schody i wiele przejść do innych części domu. Chwyciłam za
klamkę. Otworzyłam wyjściowe drzwi, a przed moimi oczami pojawił
się kolejny mężczyzna.
Stałam lekko
zdezorientowana. Blondyn stojący przede mną wpatrywał się we mnie
jak w obraz. Czułam jak moje policzki zaczynają płonąć.
– Od kiedy to zadajesz
się z czarownicami? – Zagadnął odrywając na chwilę ode mnie
wzrok. Pierwszy raz w życiu czułam się tak dziwnie bezbronna.
– Ona już idzie –
wyjaśnił, a ja mu potaknęłam.
Zrobiłam krok do przodu.
Tylko krok, bo na więcej mi nie pozwolił. Poczułam mocny uścisk
na swojej ręce. Syknęłam z bólu wyrywając ją.
– Nie wiem co łączy
ciebie z moim bratem i szczerze nie chcę wiedzieć, ale mogłabyś
mi przynajmniej powiedzieć skąd się wzięła na tobie moja bluza?
– Szepnął odwracając mnie w swoją stronę w taki sposób, że
musiałam patrzeć prosto w jego niebieskie oczy.
– Jeśli chcesz ją z powrotem to wystarczyło
poprosić – zauważyłam starając się utrzymać złą twarz.
Sądziłam, że chłopak odpowie mi coś nieodpowiedniego, albo co
gorsza zrobi coś złego, ale on nie zrobił nic, tylko się
uśmiechnął pod nosem..
– Nie musisz mi jej
oddawać – rzekł odchodząc ode mnie. Miałam już mu powiedzieć coś
w stylu jaka z ciebie hojna osoba, ale mężczyzna już dawno znikł
w drzwiach domu. Stałam tak przez kilka minut próbując dokładnie
wszystko przeanalizować. Był tajemniczy a zarazem niebezpieczny i opanowany.
Urzekł mnie, ale dlaczego? Nadal przy mnie stał ten drugi i
co najdziwniejsze nie przerwał moich rozmyśleń.
– Odwiozę cię –
rzucił gdy zauważył, że skończyłam gapić się w nieskończoną
otchłań.
– Nie trzeba –
żachnęłam się.
– Odwiozę cię –
powtórzył nalegając. Westchnęłam bez sił. – Rozumiem to za
tak – dopowiedział wyciągając z kieszeni kluczyki od samochodu,
który stał przed domem. Dopiero teraz mogłam stwierdzić jaki ten
dom jest wielki.
– Sądziłam, że nie
jeździcie samochodami.
– Pewnie myślałaś
też, że zmieniamy się w nietoperze i śpimy w trumnach –
zripostował z dezaprobatą, jednak ostatnie słowa wypowiedział bardzo poważnie.Wsiadł do środka.
– Nie - obruszyłam się
siadając obok niego.
Podałam mu adres
zamieszkania i wyjechaliśmy. Dom ten znajdował się na obrzeżach
miasta, a dojechanie na francuską dzielnicę zajęło trochę czasu.
Połowę drogi spędziliśmy w milczeniu, ale w drugiej
zaczęło mnie to nudzić.
– Urzekł cię mój braciszek – zaczął, a ja spojrzałam na niego przez
ramię.
– Raczej nie –zapewniłam z dziwną niepewnością, która od razu została przez niego zauważona.
– Doprawdy? – Spytał rzucając w moją stronę porozumiewawcze spojrzenie. Prychnęłam.
Gdy dojechaliśmy na
miejsce wysiadłam trzaskając za sobą drzwiami. Nie zwracając na
niego uwagi odeszłam.
– Do zobaczenia –
usłyszałam za sobą jego głos.
– Mam nadzieję, że
nie szybko – odpowiedziałam cicho.
Ulice były tak samo
zapełnione jak każdego dnia. Dominował spokój i cisza. Teraz
życie było inne niż nocą. Nie odzwierciedlało tego jak jest na
prawdę.
~*~
Przy jednym z zaułków
stała kamienica. Stara o brązowych cegłach i ładnych drzwiach z
witrażami. Wskoczyłam szybko po małych schodkach i złapałam za
klamkę. Drzwi były otwarte. To dziwne, bo rzadko któraś z nas
zostawiała je na pastwę innych. Weszłam niepewnie do środka.
Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie było czarownic.
Zaniepokojona wpadłam do salonu. Na jednym z foteli siedziała
Sophie. Wzrok miała skupiony gdzieś w przestrzeń, a oczy pełne
łez. Podeszłam do niej bliżej.
– Coś się stało? –
Spytałam zmartwiona.
– Nic –
odpowiedziała przecierając dłońmi oczy. Usiadłam obok niej.
Wiedziałam dokładnie kiedy kłamie i kiedy mówi prawdę, a teraz
na pewno jej nie mówiła.
– Wiesz dobrze, że
możesz mi powiedzieć wszystko – rzekłam obejmując ją ręką.
Ona wytarła nos chusteczką i wydała z siebie sztuczny uśmiech.
– Amber ostatnie dni
mogą wydawać się dziwne. Za żadnym pozorem nie możesz robić nic
bez mojej zgody. Rozumiesz? – Rozkazała łapiąc mnie za ręce.
Przytaknęłam, bo nie mogłam wykrzesać z siebie żadnego słowa. –
Jesteś wyjątkowa i musisz o to dbać.
Wstała i posłała mi
jeszcze jeden wymuszony uśmiech. Było to dziwne. Nigdy jakoś się
nie rozczulała. Była twardą kobietą, która stawała zawsze na
swoim. Jednak ostatnio nie była sobą. Znikała gdzieś nocami i
teraz te łzy w oczach. Coś się działo i to niepokojącego.
Musiałam się dowiedzieć o co chodzi. Wstałam i poszłam za nią
do pomieszczenia. Stanęłam w drzwiach opierając się bokiem o
framugę.
– Czuję, że coś się
dzieje – wyjawiłam z zadziwiającym spokojem. – Nie wiem czemu
nie chcesz mi o tym powiedzieć. W końcu nie jestem już dzieckiem –
mówiłam z żalem w głosie.
– To nie jest najlepszy
czas by o tym rozmawiać – zauważyła, ale ja musiałam wiedzieć
to już teraz. W tej chwili.
– Sophie nie okłamiesz
mnie – powiedziałam krzyżując ręce na piersi. Czarownica
westchnęła ciężko.
– Wampiry znowu zabijają
– wyjawiła siląc się na spokojny ton.
----------------------------------------------
Witam was po raz drugi. :D Powiem szczerze, że bałam się i nadal boję się o ten rozdział. Musiałam go zmienić przed opublikowaniem, bo stwierdziłam, że za bardzo odbiegał od fabuły i w rezultacie wyszło to coś. Nie jestem pewna czy może wam się spodobać, więc przyjmę każdą krytykę. Z całego serca dziękuje wszystkim tym co skomentowali pierwszy rozdział. Cieszę się, że jednak ktoś czyta moje opowiadanie. Jest to dla mnie bardzo wielka motywacja. :)
Zachęcam do komentowania, bo dla was to tylko parę minut, a dla mnie radość na bardzo długi czas.
Zachęcam do komentowania, bo dla was to tylko parę minut, a dla mnie radość na bardzo długi czas.